-Victoria!!!-Usłyszałam krzyk Celiny z dołu. Czy ona zawsze musi się tak drzeć?
-Ciszej! Co tam?-Odpowiedziałam schodząc do nich po schodach.
-Idziesz z nami na pizze?-Moim oczom ukazała się przyjaciółka trzymająca za rękę Johanna.
-Dzięki, ale umówiłam się.-Uśmiechnęłam się lekko.
-Ale Daniel idzie z nami.-Odrzekł Forfang "tykając" Celinę w bok.
-Czy zawsze muszę się z nim spotykać?-Wywróciłam oczami.-Muszę już iść. Dzięki za propozycję!
Gdy wychodziłam miałam wrażenie, że przyjaciele chcięli jeszcze coś dodać. Po mału wkurzały mnie te ich teksty. Ale teraz to nie było istotne. Nieopodal wyjazdówki z Oslo mieściła się mała kawiarenka. Było to dosyć nietypowe miejsce, całkiem... obskórne. Zdziwiłam się, że chciał się spotkać akurat tu. Musiałam pojechać autobusem, ponieważ pożyczyłam samochód Danielowi. W jego auto trzasnął jakiś facet, więc oddał go do naprawy. A regularny dojazd na treningi z Drammen zajmują dużo czasu. Moja jazda autobusami po Oslo była dużo mniej uciążliwa. Usiadłam przy jednym z wielu wolnych stolików i zamówiłam gorącą czekoladę. Był już dość późny wieczór jak na kawę. W lokalu nie było prawie nikogo. Trochę się nie dziwię, nie było to zbyt ustrojowe miejsce.
-Witaj, Victorio.-Mój przybysz ucałował mnie w policzek, po czym usiadł naprzeciwko.
-Hej, Rob.-Uśmiechnęłam się blado.
-Dziękuję, że zgodziłaś się spotkać
-Witam, czy coś podać?-W tej chwili do Roberta podeszła kelnerka.
-Poproszę zieloną herbatę.-Odpowiedział uprzejmie.
-Zgodziłam się tylko temu, że muszę Ci powiedzieć, że...
-Kochanie, mamy czas.-Przerwał mi łapiąc mnie za ręce.
-Nie mów do mnie kochanie!-Wyrwałam mu dłonie.-Nigdy nie będziemy znowu razem!
-Nie żartuj sobie.-Zaśmiał się.
-Coś sobie ubzdurałeś! Wydzwaniasz do mnie, nie dajesz mi żyć!
-Dałaś mi nadzieję na imprezie!-Spojrzał na mnie groźnie.
-Tak, odpychając Cię, gdy próbowałeś się do mnie dobrać. Albo w kasynie, gdy łaziłam za Danielem!-Prychnęłam.
-Całowałaś się ze mną!-Praktycznie warknął.
-Człowieku, była impreza. Nic do Ciebie już od dawna nie czuję. Gdyby tak było, na tej imprezie bym Cię nie odepchnęła. Przestań do mnie wydzwaniać!
Robert aż się zerwał. Patrzył tak, jakby chciał mnie zabić. Przestraszyłam się go. Kiedyś nie był zbyt grzeczny, więc nie wiedziałam na co go teraz stać. Mój towarzysz zaczął chodzić dookoła stolika. Nagle podbiegł do mnie od tyłu i z całej siły pociągnął za włosy.
-Będziesz jeszcze tego suko żałowała!-Krzyknął mi do ucha i wybiegł z lokalu. Przez chwilę siedziałam tak w szoku. Ubzdurał sobie, że będziemy razem. Gdyby każdorazowe pocałunki na imprezie oznaczały od razu związki, to na świecie chyba nie było by singli. Szybko zapłaciłam swój rachunek i wyszłam. Na dworze było już całkiem ciemno. Skierowałam się na przystanek. Ku mojemu zdenerwowaniu jeden autobus dopiero co odjechał, a następny był za 1.5h. Niech to szlag. Do tego, pogoda kompletnie mi nie sprzyjała. Było zimno, a na niebie zbierały się chmury. Postanowiłam przejść się na piechotę. Na pewno się choć trochę rozgrzeję. Nieopodal usłyszałam jakieś głosy. Na placu obok drogi stał chyba zlot motocyklistów. Było pełno maszyn. Miałam to gdzieś, szłam sobie dalej. Jednak nagle ktoś jadąc na motorze wyrwał mi torebkę i uciekł w stronę grupki.
-HEJ!!!-Wydarłam się biegnąc w ich kierunku.-Oddawaj mi torebkę!
-To laluniu ją złap!-Krzyknął złodziej i odjechał w jakieś odległe miejsce.
-Gdzie on do cholery jest? Okradł mnie!-Darłam się na jego towarzyszy.
-Spokojnie maleńka! A co dostaniemy w zamian za informację?-Podszedł jeden z nich dotykając mojej bluzki.
-Łapy przy sobie!-Złapałam go za rękę.
-Panowie, spokojnie!-Nagle zawołał jakiś chłopak, który wydostał się zza towarzyszy. Nie powiem, był przystojny.
-Przepraszam Cię za nich, są lekko wstawieni.-Uśmiechnął się odciągając mnie na bok.
-A Ty nie?-Spytałam cierpko.
-Ja nie piję. Przepraszam, że Cię okradł. Nie mogę Cię zawieźć, ale tu masz mapkę jak dojść. Tam go znajdziesz
-Wyścigi?!-Spytałam niedowierzając, gdy zauważyłam drogę. Towarzysz jedynie się uśmiechnął i odszedł do swoich rozchichranych kompanów. Nie miałam innego wyjścia, musiałam dostać swoje rzeczy. W torebce nosiłam telefon, dokumenty, pieniądze, klucze... Droga, którą wskazał mi tamten gostek nie była długa. Po pewnym czasie znajdowałam się w podziemiach, gdzie odbywały się wyścigi motocyklowe. Kiedyś byłam tutaj z Danielem i Robertem. Wtedy to się nam podobało, ale na szczęscie w porę dojrzaliśmy. Teraz, idąc wzdłuż tych miejsc, widziałam masę świec, kurtek. Pewnie były to rzeczy osób, które zginęły... im szłam dalej, tym coraz bardziej było słychać jakiesg odgłosy. W końcu doszłam na miejsce, gdzie wszystko miało się rozegrać. Było bardzo dużo ludzi, maszyn chyba tyle samo. W pewnym momencie zauważyłam kolesia, który mnie okradł.
-Oddawaj mi moje rzeczy!-Uderzyłam go w ramię.
-Uu, nasza zgrywuska!-Zaśmiał mi się w twarz.
-Kpisz sobie?-Spojrzałam na niego z pogardą.
-Oddam Ci. Ale pod warunkiem, że ślicznotka pojedzie ze mną w wyścigu!-Wyszczerzył do mnie zęby. Chamidło. Był perfidny. Ale zbyt zależało mi na tym, by odzyskać swoje rzeczy.
-Dobra.-Odpowiedziałam po chwili namysłu. Wszyscy, co byli obok zasalutowali. Zaczęłam się denerwować, dawno nie jeździłam. I wiedziałam czym to się może skończyć.
-SPŁYWAMY STĄD! POLICJA!!!-Krzyknął ktoś z głębi. Nagle w tunelu zrobił się ogromny kocioł. Wszyscy zaczęli uciekać w wielkim motłochu. Nie miałam pojęcia, w którą stronę patrzeć. Każdy biegł w innym kierunku.
-Lalunia! Wsiadaj!-Podjechał do mnie mój złodziej. Nie miałam wyboru, szybko wskoczyłam na tył jego motoru. Chwilę później w tunelu pojawiła się policja. Na szczęście w porę udało nam się uciec. Jechaliśmy długo za miastem. Wtedy usłyszeliśmy w oddali radiowóz.
-Uciekaj za most! Spróbuję uciec im, a potem po Ciebie wrócę!-Zatrzymał się koło niego. Gdy zsiadłam rzucił moją torebką za murek. Kiedy odjechał sama tam wskoczyłam. Ku mojemu utrapieniu, znalazłam się w... gnoju. Niestety, moja torebka już była cała zanużona. Dokumenty i klucze pewnie odzyskam, ale telefonu i pieniędzy już nie. Na szczęście nie nosiłam ich dużo. Byłam cała w tym zimnym łajnie, a chwilę później rozpadala się ogromna ulewa. Niedługo potem tą drogą przejechała na sygnale policja. Siedziałam tak zmarznięta w tej gnojówce. Doskonale wiedziałam, że złodziejaszek nie wróci. Jeśli go nawet nie złapią, to i tak nie przyjedzie. Cudem udało mi się wydostać. Było ciemno, a dodatkowo ciągle padała okropna ulewa. Czułam, że jestem cała przemoczona i zmarznięta. Ale musiałam iść dalej. Po jakiś pół godziny drogi doszłam do miejscowości Sorkedalen. Nie sądziłam że oddaliłam się tyle od Oslo. Jednak ucieszyłam się, już wiedziałam gdzie jestem. Tylko jak mam się dostać do domu bez komórki i pieniędzy? W pewnej chwili zauważyłam budkę telefoniczną. Ile tylko miałam sił w nogach, podbiegłam do niej. Ku mojemu szczęściu w środku znajdowała się karta. Bez wahania wybrałam z pamięci numer.
-Daniel? Błagam Cię, przyjedź po mnie!-Niemal, że się rozpłakałam do słuchawki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz