piątek, 4 listopada 2016

EPILOG

Był piękny, słoneczny dzień. Synoptycy już od dawna zapowiadali ciepły czerwiec. Wtedy wszystko rozkwita. Kwiaty, drzewa. Ku schyłkowi jest wiosna, za drzwiami widać po malutku lato. Trawa cudownie pachnie, motyle latają dookoła. Dawniej nie zwracałam uwagi na aż takie szczegóły. Wtedy nie miałam na to czasu, teraz było go aż za dużo. Spacerowałam tak łąką, gdy doszłam do małego kościółka w miejscowości pod Oslo. Cały zrobiony z drewna nie wydawał się bogato zdobiony od środka. A jednak pozory często mylą. Ściany zrobione z pięknej, starej mozaiki. Ołtarz przyozdobiony ogromną ilością kwiatów. Idealnie na takie uroczystości. Szłam tak wzdłuż głównej nawy, aż doszłam do zakrystii. Już z daleka ich usłyszałam. Delikatnym krokiem zeszłam ze schodka i stanęłam tuż obok. Daniel ubrany w garnitur wyglądał olśniewająco. To nic, że miał już 50 lat. Cały czas trzymał Gabrielle za rękę. Była dzisiaj wyjątkowo zjawiskowa, biała koronkowa suknia podkreślała jej idealną talię. Tym razem to nie brązowe długie włosy opadały jej na ramiona a śnieżny welon, dzisiaj miała je pięknie ułożone.
-Cudownie wyglądasz córeczko...-Daniel nie krył swojego wzruszenia.
-Dziękuję Ci, tato-Gabi posłała mu delikatny uśmiech.
-Jaka szkoda, że mama nie może Cię zobaczyć. Jestem pewien, że byłaby z Ciebie bardzo dumna.-Posmutniał i spuścił wzrok.
-A ja jestem pewna, że ona wszystko widzi i to z Ciebie jest dumna, że sobie poradziłeś.-Po tych słowach objęła go ramieniem. Dołączyłam do nich, jednak żadne nie mogło mnie poczuć. Gabrielle miała rację, byłam tu. Ale jestem dumna z każdego. W tej chwili mierzyli się wzrokiem milcząc, a ja wróciłam do tego, co było. Często do tego wracam. Byliśmy z Danielem tacy szczęśliwi... Jak ja wcześniej mogłam myśleć, że mnie zrani? Tak dużo czasu przez to straciłam. Gdy tylko to było możliwe, jeździliśmy po całym świecie. Dosyć szybko zamieszkaliśmy razem. Nasz związek był bardzo namiętny. Uprawialiśmy seks gdzie i kiedy się tylko dało. A to w aucie, na plaży, w jacuzzy aquaparku, w parku... Dużo by wymieniać haha. Któregoś razu odprowadzałyśmy z Celiną chłopaków na lotnisku. Mieliśmy z Dannym trochę czasu, więc wylądowaliśmy w toalecie. Jakaś kobieta weszła, gdy akurat doszliśmy. Tak szybko od siebie odskoczyliśmy, że soczki Daniela pociekły mi po nodze, a ja tego nie zauważyłam. Miałam spódniczkę, więc cała kadra strasznie się z nas śmiała... Nawet raz mama Daniela przyłapała nas już kompletnie nagich. Nie miala nic na przeciwko, ale jeszcze tego samego dnia zrobiła nam wykład o antykoncepcji. Rok po fatalnym wypadku pod siłownią stanęliśmy na ślubnym kobiercu. Może i byliśmy bardzo młodzi, ale była to nasza stanowcza i najlepsza w życiu decyzja. Podobno na ślubie wyglądaliśmy jak książę i księżna. Naszymi świadkami zostali Johann i Celina, którzy parę dni później dowiedzieli się, że będą rodzicami. Po uroczystościach nie daliśmy się rutynie, spędzaliśmy czas bardzo aktywnie. Dwa lata po ślubie lekarz oznajmił mi, że jestem w ciąży. Nie wiedziałam, czy się śmiać czy płakać. Nie planowaliśmy tego hehe. Pamiętam do dziś, gdy wróciłam od lekarza do domu... Przy stole siedział Daniel, Johann i Celina trzymająca maleńkiego Davida. Czekałam cała w nerwach na reakcję Danny'ego, gdy dałam mu do rąk zdjęcie usg. To był 9tydzień... Najpierw był zszokowany, odjęło mu mowę. 5minut później uklęknął przede mną, odsłonął mój brzuch i go pocałował. Przez szalejące hormony rozpłakałam się jak dziecko. Ciążę zniosłam o dziwo bardzo dobrze. Regularnie ćwiczyłam, miałam dietę przygotowaną specjalnie przez dietetyka. Zrobiłam wszystko, aby nasza dzidzia była zdrowa. Ale coś poszło nie tak, w czasie porodu pękła mi macica. Lekarze nie zdołali opanować krwawienia. Umierałam trzymając ją słabo w ramieniach, z płaczącym Danielem tuż obok nas...
-Powiedz mi, tak szczerze.-Z zadumy wyrwał mnie głos naszej córki.-Nie było ciężko?
-Nawet bardzo.-Daniel spojrzał jej w oczy. Nadal były przepiękne. -Najpierm opiekowała się Tobą babcia, bo nie byłem w stanie...
Pamiętam... stałam wtedy obok niego i próbowałam do niego przemówić. Ale on mnie nie słyszał. Wreszcie zrozumiał, że część mnie jest w niej. I obiecał mi to przed moją śmiercią. Byłam z nimi na każdym kroku. Nie opuszczałam na moment. W wychowywaniu pomagała mu mama. Właśnie przez pewien czas to ona się zajmowała małą, Danny musiał dojść do siebie. Potem opiekowała się nią, gdy wyjeżdzał na zgrupowania, zawody. W końcu wygrał raz Kryształową Kulę i zawody na Igrzyskach Olimpijskich. Byłam z niego dumna, a jeszcze dedykował mi każdy swój sukces. Daniel jako mąż odziedziczył spadek po mojej babci. Nie ruszył go. Dzisiaj zamierzał go w całości przekazać naszej córce.
-Jesteś najlepszym tatą, jakiego mogłam mieć. I mam.-Gabrielle ponownie przytuliła się do niego. Żadne z nas nie kryło emocji.
-Gabi, wyglądasz pięknie. Jesteś taka podobna do Victorii.-Usłyszeliśmy głos Celiny. To prawda. Gabrielle Victoria była niemalże moją kopią. Z wyjątkiem oczu i ust, które odziedziczyła po ojcu.
-Dziękuję ciociu... mamo...
-Kto by Forfang pomyślał, że zostaniemy rodziną i nasze dzieciaki będą razem?-Daniel poklepał Johanna po plecach.
-Chodźmy. Już są goście, a David czeka przy ołtarzu.-Pospieszała Celina.-Danny, moja kuzynka pytała o Ciebie.
-Żadnych kuzynek.-Zmierzył ją wzrokiem i wyszedł z zakrystii.
Od mojej śmierci z nikim się na stale nie związał. W domu wszędzie były moje zdjęcia, często pokazywał je i nasze filmiki Gabrielle. Podsyłałam mu jakieś dziewczyny, pragnęłam by był szczęśliwy. Najdłużej był z Caroline. Miesiąc. Jednak na koniec powiedział jej to, co każdej... ,,Czuję, jakbym zdradzał swoją zmarłą żonę. Nadal ją kocham i tak zawsze będzie..."


____________
No cóż...
Niestety, ale to koniec... nawał obowiązków i, co tu nie ukrywać, brak weny hehe
I doskonale wiem, że po takim zakończeniu czeka mnie śmierć 😃😃
Dzięki Dominika za komentowanie 😁
Kto wie, możliwe że do zobaczenia!

środa, 26 października 2016

ROZDZIAŁ XIX

Następnego dnia odwiedziła mnie ponownie. Goście wiedzieli, że nie mogą w tym czasie przychodzić. Kolejna sesja ponownie nie dała rezultatów. Wiedziałam, że do tego potrzeba dużo czasu, jednak i tak się bardzo denerwowałam. Czas w tej chwili płyną na ich niekorzyść, a ja dalej byłam bezradna. Przez to mój organizm nie umiał się regenerować. Ciągły stres mu to uniemożliwiał. Pomimo tego, lekarze nie zabraniali mi tej terapii. Dobrze wiedzieli, że jeżeli bym jej nie miała denerwowałabym się jeszcze mocniej i mój stan byłby gorszy. W czasie trzeciej sesji nastąpił pełen przełom. Przypomniałam sobie, jak już wyszłam z bloku i udałam się w kierunku autobusu. Po raz pierwszy zaczynałam w pełni wierzyć, że to się może udać. Od tego momentu wizualizowały mi się kolejne obrazy z tamtych wydarzeń. Trwały po parę sekund, ale to zawsze dużo więcej niż nic. Po kilku dniach intensywnej terapii udało mi się odzyskać w pełni pamięć z tamtego wieczora. Od razu poprosiłam ciocię, by poszła na komendę, aby przysłali jakiegoś policjanta w celu spisania moich zeznań. Ale ciągle spokoju nie dawały mi te znajome oczy mężczyzny, który na mnie napadł...
Jak zwykle w nocy nie mogłam dobrze spać. Najpierw nie mogłam zasnąć, a gdy się już wreszcie udało, to po 2 godzinach się obudziłam, to już tak leżałam do rana. Mój organizm był wykończony, lekarze aż krzyczeli na mnie, że przez samą siebie go rujnuję. Ale jak miałam go regenerować, skoro non stop byłam zestresowana? Leżałam tak do samego śniadania. Niestety, ale dostałam pojedynczą salę. A może to i dobrze? Ciężko mi się też jadło. Spożyłam jedną kanapkę, i to ledwo ledwo. Zaraz po posiłku był obchód. Lekarz aż kazał pielęgniarce dać mi na noc leki nasenne, ponieważ wczorajsze wyniki nie były zbyt dobre. Mało się poprawiło. Jakąś godzinę później usłyszałam pukanie do drzwi, które znajdowały się naprzeciwko mnie.
-Proszę!-Zawołałam. Do pokoju wszedł mundurowy.
-Dzień dobry, starszy posterunkowy Espen Menjlweg. Przyszedłem spisać Pani zeznania w sprawie próby gwałtu.
-Witam, Victoria Marquez.-Podałam mu rękę uśmiechając się blado.-Przyszedł Pan w idealnym momencie.
-Cieszę się. Czy jest Pani na siłach?
-Tak!-Niemalże krzyknęłam.
-To dobrze. Lekarz powiedział, że Pani odzyskała pamięć. Czy może mi Pani opowiedzieć całe zdarzenie?
-To był wtorek, tak ok godziny 19. Pojechałam pod siłownię w dzielnicy Vestre Aker. Musiałam pilnie porozmawiać z Danielem Tande. Wysiadłam z autobusu, po czym skierowałam się pod jej budynek. Było ciemo, nie widziałam i nie słyszałam żadnych ludzi. Jednak wtedy ktoś złapał mnie od tyłu za szczękę i popchnął na ścianę. Parę razy przejechał po niej moją twarzą.-Wskazałam na prawy policzek, który był cały w ranach.-Rozerwał mi bluzkę, ale poza tym, że bardzo mocno mnie łapał, to nie zdąrzył nic zrobić. Ktoś krzyknął, to był chyba głos Daniela... wtedy on rzucił mną na bok. Poleciałam na kamienie, straciłam przytomność...
-Więc, nie widziała Pani oprawcy?
-W pewnym momencie udało mi się do niego odwrócić przodem. Był to szczupły, widać że pracujący nad swoją sylwetką mężczyzna, niewiele wyższy ode mnie. Był ubrany w długie spodnie, zieloną bluzę i kominiarkę na twarzy. Miał brązowe oczy... to był Rob... to znaczy, Robert Jolins.
-Zna go Pani?
-Tak... to mój były chłopak.-Spuściłam wzrok. Policjant regularnie spisywał moje słowa.
-Czy miał powody, aby dokonać takiego czynu?
-Jakiś czas temu wpadliśmy na siebie po paru latach. Spotkaliśmy się potem. Rob ubzdurał sobie, że znowu będziemy razem. Nękał mnie telefonami, smsami... błagał o kolejne spotkanie. W końcu się zgodziłam, ale powiedziałam mu na nim, że nawet nie planowałam z nim zejścia. Zagroził mi wtedy, że to się dla mnie źle skończy.
-Dlaczego Pani nie zgłosiła nękania?
-Znam go parę lat. Nigdy mi nie zrobił krzywdy. Myślałam, że rozmowa pomoże.-Posmutniałam. Jakoś nie przejmowałam się tym, że o mało co nie zostałam zgwałcona. Byłam silna. Bolało mnie to, że zrobił to Robert. Nie spodziewałam się tego po nim. I bolało to, że ci, co mnie uratowali, byli oskarżonymi w tej sprawie.
-Rozumiem. Pani zeznania dużo dadzą sprawie. Pokrywają się z zeznaniami oskarżonych. Zwłaszcza, że świadek zaczął się mieszać we własnych.
-To znaczy?
-Nie umiem jeszcze Pani odpowiedzieć, trwa śledztwo. 
-A co z Danielem i Phillipem?
-Jeszcze nic nie wiadomo.
Po tych słowach policjant pożegnał się i poszedł. Co miało oznaczać, że świadek zaczął gubić się w zeznaniach? Coraz bardziej się bałam. Ciocia i Celina też tego nie rozumiały. Dzisiaj znowu odwiedził mnie również brat Daniela, Haakon i siostra Ida. Już byli tutaj parę razy. Na noc dostałam leki nasenne. Jednak i to znowu nie pomogło... Z rana wszystko odbyło się tak samo. Śniadanie, leki, obchód, badania i leżenie. Ok godziny 10 przyszła Celina.
-Vicky, nie możesz się tak zamartwiać. Wyglądasz jak trup-Ciągle powtarzała. Miałam dość słuchania tych słów od każdego.
-Daj spokój...-Warknęłam patrząc gdzieś w bok.
-Nie pomożesz im denerwując się! A pogarszasz tylko swój stan!
-Zrobiłam wszystko, co mogłam. Co mogę jeszcze zdziałać? Gdyby te zeznania miały coś pomóc, to już byłyby efekty.-Ciągle miałam skierowany wzrok w prawo.
-A może już są?-Nagle usłyszałyśmy jakiś męski głos. Raptownie odwróciłam głowę w stronę przybysza. Nadal miałam niewyraźny wzrok, ale dobrze wiedziałam kto to jest. Moim oczom ukazał się Daniel. Uśmiechający się Daniel z wielkim bukietem róż.
-Danny!!!-Zaczęłam płakać, gdy rozłożyłam ręce. Chciałam go przytulić. Tande położył kwiaty na łóżku, usiadł na nim i wpadł w moje ramiona. Uścisnęłam go jak najmocniej dałam radę, czyli i tak bardzo słabo. Ale to teraz nie miało najmniejszego znaczenia. Moje szczęście nie miało końca. Albo źle słyszałam, albo Celina zaczęła szlochać razem ze mną. Trwaliśmy tak bardzo długo, po prostu chciałam go czuć, mieć przy sobie. Był taki ciepły, pięknie pachniał. Jak zwykle.
-Przepraszam, że nie przyjechałem zaraz, gdy mnie wypuścili. Chciałem, ale Phillip powiedział, że okropnie śmierdzę... Nie chciałem Cię odstraszać.-Zaśmiał się lekko się podnosząc. Teraz dotykaliśmy się nosami, trochę i czołami. Trochę, w końcu miałam problemy z głową.
-Nigdy byś mnie nie odstraszył.-Potarłam jego nosek swoim.
-A to jest dla Ciebie.-Odsunął się i wręczył mi kwiaty. Natychmiast zaczęłam je wąchać. Były przepiękne. 
-Dziękuję Ci...-Wyszeptałam. Wtedy rozejrzałam się dookoła.-Gdzie jest Celina?
-A nie ma jej?-Spytał zaskoczony. Widocznie stwierdziła, że nie chce nam przeszkadzać.
-Chodź jeszcze do mnie...-Poprosiłam ponownie otwierając szeroko ramiona. Znowu się do mnie przytulił. Jednak po chwili lekko odepchnęłam jego twarz i pocałowałam go w usta. Tym razem nie mogłam tego schrzanić. Zwłaszcza, że przy jego pocałunkach kompletnie się zatracałam. 
-Jak się czujesz?-Oderwał swoje usta od moich.
-Dobrze. Już teraz bardzo dobrze.-Uśmiechnęłam się, po czym znowu go pocałowałam. Nie mogłam się powstrzymać, by nie błądzić przy okazji palcami po jego twarzy.
-Synku!!!-Usłyszeliśmy za sobą. W drzwiach stała ze łzami w oczach jego matka. Daniel natychmiast do niej podbiegł i ją przytulił.
-Dzień dobry mamo.-Ucałował ją w czoło.
-Kiedy Cię wypuścili?
-Jakieś dwie godziny temu.
Ciocia w zasadzie przyszła tylko dać mi domowy obiad. Codziennie go przynosiła. Ale zazwyczaj nie miałam ochoty zjeść więcej, niż dosłownie dwa kęsy. Dzisiaj przed wyjściem poskarżyła się o to Danielowi, więc miał za zadanie mnie dopilnować. Usiadł na łóżku i dosłownie sam mnie karmił, jak małe dziecko. Jednak tym razem byłam grzeczna i zjadłam wszystko.
-Połóż się koło mnie.-Odsunęłam się, by mu zrobić miejsce po prawej stronie. Na nią mogłam się kłaść. Chwilę później mogłam się wtulić w jego całe ciało.
-Jak tam było?-Spytałam patrząc mu w oczy.-Chyba jeszcze bardziej schudłeś.
-Nienajgorzej. W norweskim areszcie nie ma złych warunków. Może i trochę schudłem, martwiłem się o Ciebie.-Pocałował mnie w nos.
-Ja o Ciebie też. Gdy się dowiedziałam, że... że jesteś w areszcie.. zerwałam się, aż złamane żebro przebiło mi śledzionę. Usuwali ją.-Musiałam mu o tym powiedzieć.
-J.. jak to? Miałaś operację?
-Tak... ale już w porządku.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś?-Posmutniał.
-Właśnie dlatego. Nie chciałam, byś się denerwował.-Pogładziłam go po policzku.
-Powiedz mi, co Ty w ogóle robiłaś pod siłownią?
-Jak to co... poszłam Cię przeprosić. Byłam głupia, że nie chciałam słuchać Twoich wyjaśnień. Johann mi o wszystkim powiedział. O WSZYSTKIM, Danny...
-Nie rozumiem...-Zrobił zdziwioną minę.
-Dlaczego przed moim wyjazdem nie powiedziałeś, że Ty... że Ty mnie... kochasz?
-Zabiję Forfanga najgorszą metodą, jaka istnieje.-Zaśmiał się, po czym spojrzał mi w oczy.-Byliśmy przyjaciółmi. Potem Ty zakochałaś się w Robercie. Bałem się, że Cię kompletnie stracę.
-Ani mi się waż go dotykać! Jest moim protegowanym!-Posłałam mu uśmiech.-A w Robie nigdy nie byłam zakochana, Danny. Szkoda, że mi wtedy nie powiedziałeś, wszystko byłoby inaczej...
Rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas. W pewnym momencie wtuliłam się w niego i zasnęłam. Poraz pierwszy od dawna spałam, jak zabita...




____________
Siemka :D
Wreszcie wyszli na prostą, co?
Tak się zastanawiam, czy to nie jest ostatni rodział opowiadania, nie licząc epilogu...
Jeszcze nie podjęłam ostatecznej decyzji, pomóżcie mi!


środa, 19 października 2016

ROZDZIAŁ XVIII

Celina przez pewien czas siedziała w dużym skupieniu. Nic wtedy nie mówiła, a to budziło we mnie coraz większy niepokój. Prawda nie mogła być niczym przyjemnym. Pierwsze, co przyszło mi do głowy to to, że jednak jest z Shadow. Miał dość czekania, więc postanowił odejść, gdy tylko nadarzyła się okazja...
-Vicky, Daniel nie jest na obozie treningowym...-Celina na chwilę przerwała.-On jest w areszcie.
-ŻE CO?!-Prawie krzyknęłam.-Jak to? Za co?
-Kiedy zobaczyli z Phillipem, jak tamten facet się do Ciebie dobiera, Daniel podleciał i dał mu w pysk. I wgl, zaczęła się bójka między ich trójką. Chłopacy wygrywali, jednak i tak typowi udało się uciec. Oni nie mieli jak za nim biec, w końcu leżałaś nieruchoma i potrzebowałaś pomocy. Ku ich nieszczęściu znalazł się jakiś świadek, który całą sytuację zrozumiał na opak i...-Celina spojrzała na mnie płacząc.
-Daniel i Phillip są oskarżeni o próbę gwałtu na Tobie...-Powiedział cicho Johann.
-ŻE CO???!!-Usiadłam do pionu. I to był bardzo zły odruch... Poczułam ostry ból po lewej stronie żeber, aż krzyknęlam. Chwilę później do sali wbiegł Johann z lekarzem.
-Cholera! Złamane żebro przebiło śledzionę!-Ustalił doktor, po czym zwrócił się do pielęgniarki: badanie RTG i proszę zawiadomić blok o nagłej operacji
Zdjęcia jedynie potwierdziły diagnozę. Niedługo później znalazlam się na stole operacyjnym. Anestyzjolog podała mi do wenflonu jakiś płyn z grubej strzykawki. Po nim bardzo mocno zakręciło mi się w głowie, aż myślałam że zwymiotuję. Jednak chwilę później położyła mi na twarz maskę, a ja odleciałam pod wpływem narkozy...


___



Pierwsze, co poczułam po obudzeniu, to był odruch wymiotny. Akurat w moim pobliżu była pielęgniarka, dzięki czemu szybko podłożyła mi nerkę pod buzię. Wymioty są normalne po narkozie. Dobrze, że to nastąpiło od razu, inaczej bym się męczyła cały dzień. Okazało się, że leżę na sali pooperacyjnej, gdzie będę pod opieką przez 24h. Dopóki tutaj jestem nikt nie może mnie odwiedzić. Jednak pielęgniarka mi przekazała, że dopytywała się o mnie ciocia, Johann i Celina. Prawdziwi przyjaciele. Lekarz opowiedział, że usunęli mi śledzionę i odbyło się to bez komplikacji. Teraz miałam dużo czasu do namysłu. Daniel w areszcie... to mi się nie mieściło w głowie, a do oczu napływały łzy. Już chyba wolałabym, aby był z Shadow. Co prawda byłam bardzo zmęczona, ale nie dałam rady zasnąć. O godzinie 8 rano następnego dnia zostałam przewieziona do swojej sali. 15 min później przyszła tam ciocia, niedługo po niej Johann i Celina. Od razu moje oczy zrobiły się nieco wilgotne. Gdy to zobaczyli, natychmiast mnie lekko przytulili, każdy z osobna.

-Dlaczego mi nie powiedziałaś?-Odezwałam się do cioci.
-Przepraszam... lekarz zabronił. Bał się, że to Ci zaszkodzi. I miał rację...-Spuściła głowę.
-Co z nimi? Wyjdą z tego?
-Póki co źle to dla nich wygląda... jest jeden świadek, który zeznawał na ich niekorzyść. Im nikt nie chce uwierzyć... jedynym wyjściem są Twoje zeznania...
-Nic nie pamiętam...-Ledwo powstrzymywałam łzy.-Tak chcę im pomóc...
-Nie denerwuj się skarbie, Tobie nie wolno.-Tym razem Celina mnie przytulila.
-Czemu jeszcze nikt nie przyszedł, by wziąć moje zeznania?
-Lekarze zabronili. Policja już tu była.-Na jej słowa pokiwałam głową.
-Da się z nim jakoś skontaktować?
-Jeśli będzie zgoda, to pozwalają z nim chwilę porozmawiać telefonicznie.-Gdy to tylko usłyszałam wyjęłam komórkę.
-Czy może mi ciocia dać numer?-Poprosiłam. Szybko wpisała mi cyfry, kliknęła połącz i podała mi. 4 sygnały później usłyszałam męski głos w słuchawce.
-Tak słucham?
-Dzień dobry, chciałabym poprosić o rozmowę z aresztowanym Danielem Andre Tande.
-Kim pani jest?
-Victoria.. Tande. Jestem jego bliską kuzynką.-Nie mogłam powiedzieć kim jestem. W końcu uważali, że mnie o mało co nie zgwałcił.
-Proszę powtórzyć, z kim chce Pani rozmawiać?
-Daniel Andre Tande.-Prawie szepnęłam.
-Proszę poczekać kilka minut.-Wtedy w słuchawce usłyszałam melodyjkę. Już się bałam, że zaraz mnie rozłączą, trwało to chwilę.
-Tak, słucham?-Kiedy usłyszałam ten głos, jeszcze bardziej zachciało mi się płakać.
-Daniel, tak mi przykro...-Nie wytrzymałam i się rozpłakałam.
-Victoria?!-Roześmiał się do słuchawki.-Jak się czujesz? Odchodziłem od zmysłów! Jest dobrze? Co mówią lekarze?
-Wszystko w porządku.-Nie mogłam mu powiedzieć o śledzionie, martwił by się.-Powiedz mi, jak Ty się czujesz? Jak Was tam traktują?
-Dobrze, mamy celę z jakąś dwójką typów, którzy są zatrzymani za oszustwa.-Gdy usłyszałam słowo "cela" już w ogóle się załamałam.-Nie płacz...
-Tak Cię przepraszam, to moja wina. Gdyby nie ja, byłbyś teraz wolny...
-Victoria, nie waż się tak mówić! Bym to zrobił jeszcze raz. Niczego nie żałuję.-Odpowiedział stanowczo.
-Nic nie pamiętam, kompletnie nic....-Głos niemiłosiernie mi się łamał.
-Nie przejmuj się tym!
-Zrobię wszystko, by Ci pomóc! Dziękuję Ci za wszystko.
-Przepraszam Vicky, poganiają by już kończyć...
-Daniel?-Zawołałam go.
-Tak?-Spytał się. Chwilę milczałam.
-Daniel, kocham Cię...-Zaszlochałam.
-Ja Ciebie też kocham.-Po tych słowach ktoś nam przerwał połączenie. Przez chwilę leżałam dalej trzymając telefon przy uchu. Ale musiałam się wziąć w garść, musiałam go wydostać z tamtego piekła, w którym siedział niewinnie. Celina stała obok gładząc mnie po policzku. Johann uśmiechał się do mnie opierając ręce o łóżko.
-Ciociu? Mam do cioci prośbę.-Patrzyłam ciągle w sufit.
-Co tylko chcesz córciu.-Zauważyłam, że i ona się do mnie szeroko uśmiecha. No tak, w końcu dopiero co wyznałam przy niej miłość jej synowi.
-Słyszałam, że są jacyś ludzie, którzy poprzez hipnozę umieją wywołać nawet najgłębsze, zapomniane wspomnienie... Niech ciocia poszuka dla mnie takiej najlepszej osoby. Cena nie jest ważna. Zapłacę każdą kwotę, byleby go wyciągnąć...


W nocy spałam może raptem 3 godziny. Byłam wyczerpana, ale zbyt przejmowałam się Danielem i Phillipem. Cały dzień spędziłam leniwie. Rany się goiły, ale ciśnienie w mózgu średnio spadało. Wszystko przez zmęczenie organizmu. Po godzinie 15 przyszła ciocia z jakąś kobietą.

-Vicky, to jest Alena. Alena jest znana z hipnoz.-Oznajmiła.
-Witam, jestem Victoria.-Podałam jej rękę.-Ile może potrwać taka terapia odzyskania tej cząstki pamięci?
-Alena, miło mi. To ciężko ustalić, każdy organizm jest indywidualny i różnie reaguje. Pani ciocia wszystko mi opowiedziała. Sesja obejmuje hipnozę, w czasie której zadaję pani pytania. Po przebudzeniu nie będzie pani pamiętała pytań, a to co zostało odtworzone. Ale ostrzegam, to może być długi okres odzyskiwania pamięci. I nie oszukuję, może się nie udać.
-Rozumiem...-Na chwilę się zamyśliłam.
-Czy chce pani spróbować?
-Tak!-Od razu odpowiedziałam.-Od kiedy możemy zacząć?
-To zależy, kiedy lekarz powie, że można.
-Dzisiaj rano z nim o tym rozmawiałam. Zgadza się.-Powiedziałam stanowczo.
-Dobrze. Przepraszam, ale muszę zostać sama z pacjentką.-Kobieta zwróciła się do cioci, która od razu wyszła.-Proszę mi powiedzieć, co pani pamięta ostatniego przed i po tym feralnym zdarzeniu.
-Przed to pamiętam jedynie, że byłam w domu. Rozmawiałam z Celiną i Johannem, po czym postanowiłam pojechać do Daniela na siłownię, by mu powiedzieć że... że mi na nim zależy. I dalej nie pamiętam... dopiero to, gdy obudziłam się w szpitalu...-Urwałam.
-Dobrze. Więc interesuje nas, co się wydarzyło w międzyczasie. Nie piła pani wtedy?
-Jestem Victoria, a nie pani... Nic nie piłam.-Oznajmiłam.
-W takim razie, to jest wahadło.-Pokazała mi dziwny, duży wisior.-Teraz Cię zahipnotyzuję.
Jedynie przytaknęłam. Kazała mi się wygodnie ułożyć, po czym zaczęła mi nim machać przed oczami. Moje gałki oczne po mału szły w jego kierunku. Kilka minut później kompletnie się wyłączyłam.


-Budzimy się!-Usłyszałam nad głową.-Opowiedz mi teraz, co pamiętasz o wypadku.
-A więc...-Na chwilę się zawiesiłam, aby zebrać myśli.-Rozmawiałam z Johannem i Celiną. Postanowiłam pojechać na siłownię, by porozmawiać z Danielem i... i dalej nie pamiętam.
Zdenerwowałam się. Sesja nie przyniosła skutków. Kompletnie nic nie pamiętałam.
-Spokojnie.-Alena uśmiechnęła się do mnie.-Tak się składa, że gdy byłaś zahipnotyzowana powiedziałaś więcej. Niestety, nie mogę Ci tego przekazać. Ale to oznacza jedno: wszystko masz zakodowane. Głęboko, ale jest. To dobrze. Przyjdę jutro o tej samej porze.
-Dziękuję.-Zawołałam, gdy wychodziła.



_________________
Hmm.... tak się zastanawiam, czy kontynuować dalej ich historię, czy po mału kończyć :)

czwartek, 13 października 2016

ROZDZIAŁ XVII

Przez chwilę nie mogłam się na niczym skupić. Było całkiem ciemno, ale póki co mi to nie przeszkadzało. Do czasu. Wtedy usłyszałam jakieś pikanie. Zaciekawiło mnie to, więc postanowiłam otworzyć oczy i sprawdzić co to. Okazało się to dosyć trudne. Jednak wolnym ruchem mi się to udało. Mojemu wzrokowi ukazał się niebieski sufit. Na swoich ustach i nosie poczułam coś w rodzaju maski. W głowie i w okolicach żeber pojawił się narastający ból. Leżałam na łóżku, a obok mnie stało pełno aparatur, które wydawały ten specyficzny dźwięk. Jednak wszystko wydawało się niezbyt wyraźne, jakby za mgłą.
-Victoria, nareszcie córciu!-Dopiero wtedy zauważyłam jakąś postać. Ona też nie była ostra, więc musiałam się jej przyjrzeć. Okazało się, że to ciocia Tande.
-Gdzie jestem?-Spytałam słabym głosem. Wolnym ruchem dotknęłam głowy.  Miałam ją zabandażowaną i zaczynała coraz bardziej boleć.
-W szpitalu. Poczekaj kochanie, zawołam lekarza aby dał Ci coś przeciwbólowego.
Przełknęłam ślinę. Racja, leki coraz bardziej by się przydały. Próbowałam sobie przypomnieć jak doszło do tego, że się tutaj znalazłam. Jednak w tej chwili wróciła ciocia z lekarzem i pielęgniarką. Ta ostatnia przetarła miejsce na moim ramieniu, po czym, wbiła mi tam zastrzyk.
-Dzień dobry. Jestem doktor Lars Benglis, chirurg. Nareszcie się pani obudziła.-Uśmiechnął się do mnie brunet.
-Długo spałam?-Spytałam cichym głosem.
-Trzy dni. Ma pani złamane lewe żebro. Dodatkowo stłuczenie mózgu spowodowało nadciśnienie śródczaszkowe. Dlatego pani była w śpiączce. Ale skoro pani się obudziła to oznacza, że najgorsze mamy za sobą. Jak się pani czuje?
-Proszę mi mówić po imieniu, jestem Victoria.-Wkurzył mnie tym nadużyciem słowa "pani".-Wszystko mnie boli. I chyba gorzej widzę.
Po tym, co powiedziałam, lekarz sięgnął po małą latareczkę, którą zaświecił mi najpierw w jedno oko, potem w drugie.
-Przyślę okulistę. Ale wydaje mi się, że to przez te nadciśnienie. Leczymy panią farmakologicznie, za jakiś czas powinno to ustąpić. Teraz dostała pani morfinę, jakby coś się działo proszę dzwonić.
Wtedy lekarz odszedł, a ja zostałam sama z mamą Daniela.
-Ciociu, co się stało?-Bardzo ostrożnie przeniosłam na nią wzrok. Leki po mału zaczynały działać.
-Ktoś Cię napadł. Chyba chciał Cię zgwałcić...-Urwała na moment. Zgwałcić?! Nic nie rozumiałam. Ale nie zamierzałam jej przerywać.
-To było koło tej siłowni, gdzie chodzicie razem z Danielem. Właśnie Daniel i Phillip zauważyli, jak się szarpałaś z jakimś mężczyzną. A raczej... on był zbyt silny. Kiedy chłopcy krzyknęli, ten rzucił Tobą w bok, akurat były tam dwa duże kamienie. Uderzyłaś głową i klatką piersiową... lekarze mówili, że miałaś dużo szczęścia. Podobno upadłaś z taką siłą, że mogło dojść do pęknięcia czaszki...-W tej chwili urwała. A ja musiałam przetrawić wszystkie informacje. Próba gwałtu, złamania... To się nie mieściło w głowie...
-Nic kompletnie nie pamiętam...-Wymamrotałam.
-Spokojnie dziecino. Teraz musisz dużo odpoczywać...-Ciocia pogładziła mnie po lewym policzku. Prawy miałam zaklejony...
-Właśnie, a gdzie jest Daniel?-Spytałam. Ciocia spuściła wzrok i chwilę milczała. Jednak zaraz spojrzała na mnie uśmiechnięta.
-Trener nagle im zorganizował obóz w Austrii. Koniec LGP, niedługo zima.
-Nagle? Stoeckl nigdy nic nie robił na ostatnią chwilę...-Zdziwiłam się.
-Postanowił zmienić taktykę w treningach. Skok jest szybki, więc postanowił im urozmaicić przygotowania. Daniel bardzo chciał być z Tobą, ale niestety musiał jechać...-Mówiła jakoś dziwnie. Cała ta historia była jakaś dzika, ale kto tam zna trenera?
-Rozumiem... Ma może ciocia mój telefon? Tamten się zniszczył, ale Daniel dał mi swój stary.
-Tak, proszę.-Chwilę później wybierałam już numer skoczka. Usłyszałam jedynie jego głos jako automatyczna sekretarka.
-Ma wyłączony...-Powiedziałam ze smutkiem.
-Pewnie trenują.-Odpowiedziała szybko ciocia. Tak się składa, że byłam bardzo wykończona i 5min później już spałam. Następne 2dni były bardzo dziwne. Przychodziła do mnie ciocia, Celina i Johann. Jednak nie miałam żadnego kontaktu z Danielem... To nie było w jego stylu. Wszyscy mi tłumaczyli, że ma nawał obowiązków i nie ma czasu. Ale ja go zbyt dobrze znałam, za nic by mnie aż tak nie zostawił. Zaczynałam się bardzo bać o niego, kompletnie nie dałam rady spać, a sen i brak stresu były mi niezbędne do regeneracji. Najbardziej bolało mnie to, że nikt nie chciał mi powiedzieć prawdy. Widziałam, jak się kręcą w swoich wypowiedziach, nie byłam aż taka głupia.
-Johann, a właściwie czemu i Ty nie pojechałeś na ten obóz?-Spytałam skoczka 3dni po moim wybudzeniu, kiedy przyszedł ze swoją dziewczyną.
-Wiesz, lepiej skakałem w lecie od chłopaków, więc Stoeckl dał mi wolne.-Powiedział ostrożnie.
-Cholera jasna przestańcie wreszcie kręcić! Pogarsza mi się, bo się denerwuje a nikt nie chce wyznać mi prawdy!-Patrzyłam na nich z wyrzutem.
-Nikt Cię Vicky nie okłamuje...
-Oh, daruj sobie!-Przerwałam Forfangowi.-Zaraz sam uwierzysz w te brednie, że Daniel by mnie tak zbywał. Doskonale wiesz, że dzwonił by co 5 minut!
Po chwili zapadła cisza. Johann i Celina spojrzali na siebie wymownie. Skoczek pokiwał do niej twierdząco, po czym schował twarz w dłonie.
-Powiedz jej. Victoria ma rację. I ma prawo wiedzieć.-Wymamrotał. Wtedy przeniosłam wzrok na przyjaciółkę. Celina zacisnęła powieki i spuściła głowę do dołu...

piątek, 7 października 2016

ROZDZIAŁ XVI

Kilka dni później odzyskałam swój samochód. Daniel chciał nieraz się ze mną spotkać, ale go unikałam. Autko przypadkiem przywiózł mi jego brat, który akurat je wziął. Danny się na niego wkurzył, że młody zabrał mu okazję do spotkania ze mną. Jednak pech chciał, że próbując dojechać do pracy moje audi odmówiło mi posłuszeństwa... na szczęście mój szef pozwolił mi już nie przychodzić, w końcu to był mój ostatni dzień wypowiedzenia. Za parę dni zaczynałam II semestr studiów. Co prawda zaoczne, ale w dni powszednie zapragnęłam pójść na roczny kurs fotograficzny. Fotografia była od dawna moją pasją, więc chciałam to rozwinąć.
W warsztacie powiedziano mi, że mam do wymiany przegłub, a auto będzie gotowe za parę dni. Jak pech to pech. Nic nie mogłam na to poradzić. Zostawiłam tam auto i skierowałam się na przystanek. Jakieś 20minut później byłam już w swoim mieszkaniu. W salonie zastałam gorąco całującą się parkę. Coś mi się wydaje, że chyba zaczynali się rozbierać hehe.
-Cześć zakochańcy!-Zawołałam wchodząc do pokoju.
-Victoria? A Ty nie w pracy?-Celina oderwała się od Johanna.
-Nie... auto mi padło i musiałam je zostawić u mechanika. A szef pozwolił mi już nie przychodzić.
-Jak zawsze masz szczęście.-Wyszczerzyła zęby.-Musimy Ci coś powiedzieć...
-Planujemy ponownie razem zamieszkać, Celinka niedługo się od Ciebie wyprowadzi.-Skończył Forfang.
-Ohh... znowu będę sama...-Posmutniałam.-Ale najważniejsze, że jesteście szczęśliwi!
-Dziękuję Ci za wszystko!-Przyjaciółka do mnie podbiegła i uściskała.
-Nie ma za co!
-Vicky, i wcale nie musisz być sama.-Powiedział Johann stanowczym głosem.
-Co masz na myśli?
-Dobrze wiesz co... Rozmawiałaś z nim?-po tym, jak zadał mi to pytanie zmierzyłam go chwilę wzrokiem.
-Nie mam o czym.-Odpowiedziałam cierpko.
-On się nie całował z Shadow!
-Przecież ich widziałam!-Zerwałam się.
-Widziałaś tylko fragment!-Johann prawie krzyknął.-Shaz cały czas próbowała startować do Daniela. Więc on poprosił ją o rozmowę w kuchni. Chciał jej powiedzieć, że nie ma u niego szans. Jednak zanim zdążył pisnąć chociaż słowo, ta go pocałowała, bo była pijana. Gdybyś tam dłużej została, widziałabyś jak ją odepchnął mówiąc to, co miał jej do przekazania!
-Naprawdę?-Spytałam z szerokimi oczami.
-Tak! Czy Ty naprawdę nie widzisz, że on Cię kocha???!!! I to od dawna!!! Kochał się w Tobie jeszcze zanim wyjechałaś do Hiszpanii!!!
-Ż..że co?-Nie wierzyłam w to, co słyszę.
-Przez te wszystkie lata Cię kochał. A potem miał co chwila nową laskę tylko temu, że każdą porównywał do Ciebie. A one przegrywały z kretesem, kumasz? W każdej próbował znaleźć chociaż cząstkę Ciebie, ale to mu się nie udawało. Myślałem, że mu przeszło. Ale gdy się pojawiłaś od razu zauważyłem, że jednak nie. Najpierw temu zaprzeczał, jednak długo nie umiał się kryć i powiedział, że nie przestał się w Tobie kochać!-Johann stał nade mną. Z boku wyglądało to tak, jakby dawał mi niezłe kazanie. W sumie, trochę tak było... Przez pewien czas milczałam patrząc w przestrzeń, lecz po chwili przeniosłam wzrok na Forfanga.
-Czemu on mi tego wcześniej nie powiedział?-W oczach miałam łzy.
-O to już musisz go zapytać. Już dawno Ci chciałem to wszystko powiedzieć, ale obiecałem mu, że tego nie zrobię. To był błąd.
-Victoria, przecież Ty też go kochasz.-Celina położyła mi dłoń na ramieniu.-Zrób coś z tym, bo inaczej go stracisz. A Daniel nic złego nie zrobił.
-Wiem. Muszę.-Odrzekłam krótko. Tym samym pojęłam ostateczną decyzję.
-Tande i Phillip mają dzisiaj w Oslo trening na siłowni ze Stoecklem o 17. Zaczekaj pod klubem na niego tak ok 19. Bardzo możliwe, że skończą szybciej.-Powiedział Johann. Jakby wiedział, że właśnie o to chcę spytać...
Tak też zamierzałam zrobić. Jakoś po 18 wyszłam na autobus. Jechał jakieś 20 minut. Przez całą drogę myślałam o tym, co powiedział mi Forfang. Jak mogłam tych parę lat temu nie zauważyć, że Daniel jest we mnie zakochany? Myślałam, że jego zachowanie jest w pełni przyjacielskie, a tu okazało się inaczej... nigdy nie dawał mi do zrozumienia, że darzy mnie większym uczuciem. Owszem, gdy byłam z Robertem był nieco inny... czyżby wtedy pokazywał w ten sposób? Chodził jakiś przygaszony, ale był. Przecież nikt by nie wytrzymał przebywając praktycznie dzień w dzień z osobą, którą się kocha i jej parą! Czemu wprost mi nigdy tego nie powiedział?! Bał się, że tego nie odwzajemniam, czy jak? I mimo to, nie chciał tracić przyjaciela? Friendzone? Kompletnie bez sensu... W tej chwili musiałam wysiąść. Zrobiło się już całkiem ciemno. Dobrze wiedziałam, w której siłowni trenują skoczkowie. Tak się składa, że i ja do niej chodziłam. W drodze nieco zdziwiłam się, że nie ma na ulicy żadnych ludzi. Byłam już w miarę niedaleko, gdy nagle ktoś z tyłu jedną ręką zakneblował mi usta, a drugą rzucił mnie na pobliską murowaną ścianę. Przywarł mnie do niej własnym ciałem, a ręką bardzo mocno napierał na moje. Na pośladkach poczułam jego wybrzuszenie spodni... próbowałam się z nim mocować, ale był zbyt silny. Jedyne co udało mi się zrobić, to odwrócić przodem do mojego oprawcy. Przede mną stał szczupły, ale nie chudy mężczyzna w zielonej bluzie i kominiarce na twarzy. Oczy piwne, jakieś o dziwo znajome. Gwałtownie zerwał ze mnie kurtkę i bluzkę, po czym znowu odwrócił mnie tyłem do siebie. Mocno przycisnął swoją ręką moją głowę do ściany, po czym przeciągnął ją dwa razy na boki. Ból był niemiłosierny, na pewno na prawym policzku będę miała masę ran. Potem złapał mnie bardzo mocno za pierś. Gdyby nie to, że zakneblował mi usta zawyłabym z bólu. Ciągle się wierciłam, ale to powodowało coraz większy ucisk oprawcy. Byłam kompletnie bezradna.
-HEJ!! ZOSTAW JĄ!!!-Ktoś nagle krzyknął. Wtedy niedoszły gwałciciel z całej siły rzucił mną w lewą stronę. W ułamku sekundy poczułam piekielny ból w klatce piersiowej i w głowie, po czym kompletnie straciłam świadomość...

niedziela, 2 października 2016

ROZDZIAŁ XV

-Celina co ubierasz?-Krzyczałam ze swojego pokoju. Jednak nie czekalam na jej odpowiedź i weszłam do jej sypialnii.
-No nie wierzę!-Moim oczom ukazała się przyjaciółka w kloszowej fioletowej sukienkce i szpilkach.
-Haha jak kolorystycznie!-Zaśmiała się na mój widok. No tak, w końcu ubrałam czarną obcisłą spódnicę z grubym paskiem w pasie i ... fioletową koszulę z krótkim rękawkiem, którą włożyłam do środka. Oczywiście, szpilki musiały być.
-Wyglądamy jak siostry!-Przytuliłam ją.-To dla Johanna tak się stroisz?
-Dla kogoś muszę! A Ty dla Daniela?-Wyszczerzyła zęby. Wywróciłam oczami
-Chodźmy, bo się spóźnimy!-Zawołałam wychodząc na korytarz. Zeszłam na dół do salonu, aby wziąć pakunek. Długo nie mogliśmy znaleźć nic odpowiedniego, ale w końcu się udało.
-Chłopacy już wrócili do kraju?-Krzyknęłam.
-Tak! Wczoraj! Właśnie oni po nas zaraz wpadną. A co, nie miałaś kontaktu z Danielem?
-Gadaliśmy 2dni temu po zawodach i jeszcze tego dnia wieczorem. Mówił, że mają dzień później wyjeżdżać, ale wczoraj nie mieliśmy kontaktu.
-Biedactwo...-Powiedziała ironicznie Celina, która w tej chwili zeszła na dół.-Jak Wy wytrzymaliście bez dnia rozmowy
-Chcesz mnie wkurzyć?-Uniosłam brwi.
-Nadal nie zmieniłaś zdania w Waszej sprawie?-Celina popatrzyła znacząco.
-Nie wiem, może...-Uśmiechnęłam się sama do siebie.Jasne, że zmieniłam zdanie i planowałam mu to dzisiaj powiedzieć. Nie mogłam wytrzymać udając, że jest tylko moim przyjacielem. Zwłaszcza, że nie dał mi powodu by sądzisz, że mnie zdradzi. Póki co, nie rozmawialiśmy na temat tego, co się wydarzyło. Nawet, gdy byłam chora i leżałam u nich w domu. Zachowywaliśmy się niby tak, jakby nic się nie stało. Niby, bo odniosłam wrażenie, że Danny zaczął się ze mną obchodzić jak z jajkiem. Hmm... starał się? Nie wiem. Ale było to bardzo miłe. Strasznie lubił mnie zaskakiwać drobnymi niespodziankami. A to przynosił mi kwiaty, a to jakiś owoc. Znał mnie nie od dziś, doskonale wiedział że nie lubię drogich i ekstrewaganckich prezentów. Pamiętał, że bardziej mnie zachwycają drobiazgi. Uważam, że takie rzeczy są dużo bardziej szczere. Gdy tylko nie był na zawodach lub nie trenował, przychodził po mnie do pracy i zabierał na jakiś spacer, albo wycieczkę-niespodziankę. Uwielbiałam aktywność, więc któregoś razu zorganizował nam wycieczkę rowerową. Nie sądziłam, że jej celem jest kolacja na górze klifu, która już na nas czekała. Jeszcze tego dnia była zorza polarna... Do tego zajął się mną, gdy byłam chora...
-Dobra, dobra. Chodź, panowie już po nas przyjechali.-Celina ciągnęla mnie za rękę.
-Poczekaj, wezmę kurtkę!-Chwilę później byłyśmy pod blokiem. Obok srebrnego BMW stał pan Forfang i pan Tande. Gdy nas zobaczyli na twarzy każdego z nich zagościł szeroki uśmiech. Celina podleciała do Johanna cała w skowronkach, po czym zniknęła w jego ramionach. Rozstanie dobrze im zrobiło. Miałam wrażenie, że przeżywają kolejny raz pierwsze zakochanie, zauroczenie.
-Pokłony dla pięknej pani.-Daniel ukłonił się przede mną i pocałował mnie w rękę nie tracąc ze mną kontaktu wzrokowego.
-Nie wygłupiaj się.-Uśmiechnęłam się. Mimowolnie położyłam swoją drugą dłoń na mostku klatki piersiowej.
-Nie wygłupiam.-Wyszczerzył do mnie zęby.-A tu coś mam dla tej pięknej pani.
Zza pleców wyjął małą czerwoną różę, którą mi podał.
-Ojej! Dziękuję!-Wyrwało mi się, gdy ją wąchałam. Kolejny cudowny drobiazg. Jak to się mówi? Małe jest piękne 😊 Przytuliłam go i... pocałowałam w usta. Spojrzał na mnie zdziwiony, na co się uśmiechnęłam jeszcze szerzej. Cudownie smakował, a jego pełne wargi nadal były miękkie. Niech się póki co zastanawia, co to miało znaczyć. Czułam się przy nim wyjątkowa.
-Koniec tych amorów, musimy jechać!-Johann poklepał Daniela po plecach. Chwilę później wszyscy już jechaliśmy do mieszkania Toma. Mieszkał niedaleko mnie, więc podróż nie zajęła nam dużo czasu. Wchodząc po schodach już od doły było słychać muzykę.
-Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!-Krzyknęliśmy, gdy Hilde otworzył nam drzwi.
-A tu masz od nas wszystkich prezent!-Oznajmiła radośnie Celina.
-Dzięki! Oh, no wiecie! Jestem sportowcem!-Zawołał zaglądając do pakunku. Kupiliśmy mu dobrą szkocką i paczkę cygar. Nie mieliśmy kompletnie innego pomysłu.
-Wchodźcie, już wszyscy są!-Zaprosił nas do środka. W mieszkaniu już było trochę ludzi. Nie mogło zabraknąć Kennetha, Andersa, Andreasa, Phillipa, Joahima, Bardala, Jacobsena i Velty. Ponad to, byli dwaj bracia Toma- Terje i Trulus, trener Stoeckl, jego była dziewczyna Sarah Hendrickson i wgl kilku jego znajomych spoza skoczni. Zauważyłam też Rosannę i... Shadow? Co ona u licha tutaj robiła? Skąd się znali z Tomem? Na widok tych dwóch pań zrzedła mi mina.
-Vicky, spokojnie...-Celina poklepała mnie po plecach. Najwidoczniej zauważyła, jak mierzę wzrokiem dziewczynę Sjoenna i koleżankę ze studiów. Miała rację. Postanowiłam się dobrze bawić, a nie przejmować takimi głupotami. Kiedy weszliśmy do salonu wszyscy otworzyliśmy szeroko usta. Trzeba przyznać, Hilde nieźle to zorganizował. W tylniej części pokoju był ustawiony duży stół, abyśmy wszyscy siedzieli razem. Na nim była przeogromna ilość jedzenia i picia. Tom chyba musiał zamówić katering, jakoś wątpiłam w jego umiejętności kulinarne. A co było na przodzie salonu? Szara sofa wraz z fotelami tego samego typu wylądowała na bok, aby było miejsce najprawdopodobniej do tańczenia. Specjalne jasne światło odbijało się o ciemnie panele podłogowe. Natomiast, na beżowych meblach stało ogromne kino domowe, z którego Tom puścił muzykę. Bardzo łatwo zgadaliśmy się z jego znajomymi z dawnych lat. Wszyscy siedzieliśmy razem, jednak i tak wśród swoich. Tym samym, miałam miejsce między Danielem, a Celiną. Niestety, koło Tande usadowiła się Shadow. Zauważyłam, że cały czas próbuje do niego zagadywać. Nie kryłam się, gdy non stop mierzyłam ją wtedy wzrokiem. Na szczęście Daniel odpowiadał jej w sposób uprzejmy, po czym zwracał się do mnie. Kiedy nieco wypiliśmy, znajdowaliśmy wszyscy coraz nowsze tematy do rozmów. O dziwo, jeszcze nikt nie wylądował na parkiecie. Ja nawet znalazłam wspólny język z Rosanną. Choć nie powiem, gdy na nią patrzyłam wyobrażałam sobie ją i Daniela razem w łóżku. Aż przechodziły mnie ciarki. Albo zastanawiałam się, czy było mu lepiej z nią, czy ze mną. Za nic nie umiałam wybić tych myśli. Tande uważnie się nam przyglądał, kiedy rozmawiałyśmy. Cóż, pewnie to nie była codzienna sytuacja widzieć konwersujące ze sobą swoje byłe kochanki.
Atmosfera imprezy nabrała gorącej temperatury, kiedy to Fannis postanowił zrobić dla Toma striptiz. Ten człowiek nigdy nie dojrzeje. Phillip przyniósł mu nawet rurę od mopa, aby miał na czym tańczyć. Nie powiem, szło mu nieźle. Najpierw koszula, zaraz miały pójść spodnie. Aż zaczęłam się bać, że zaraz poleci również bielizna. Wtedy zauważyłam, że wśród nas nie ma Daniela i Shadow. Byłam cholernie ciekawa, gdzie są. Moje serce zaczęło niemiłosiernie łomotać. Latałam po cichu po mieszkaniu, aż przez uchylone drzwi od kuchni ujrzałam to. Tande stał przy kuchennym blacie, a Shaz podeszła do niego i złączyła ich wargi. Poczułam, jakby mi wbito nóż prosto w serce. Gdy tylko to zobaczyłam, natychmiast wróciłam do pokoju. Zrobiłam dobrą minę. Każdy siedział na sofie, więc nie miałam problemu dostać się do stołu. Wzięłam butelkę wina, po czym nalałam go do pełna do kieliszka. Szybko to wypiłam i dolałam kolejną porcję.
-Victoria, nie przesadzasz?-Usłyszałam głos Celiny.
-Właśnie widziałam, jak Daniel i Shaz się całują.-Mało brakowało, a bym się popłakała.
-Że co?! Gdzie?-Cel widocznie była w szoku. W tej chwili do pokoju weszła wspomniana para. Shadow miała bardzo smutną minę, a Tande obojętną.
-Co się dzieje?-Spytał podchodząc.
-Możesz nas zostawić?-Skierowałam się do Celiny. Przyjaciółka bez słowa odeszła. Przysunęłam do siebie drugi kieliszek, nalałam do niego wina i podałam Danielowi.
-Zdrowie Twoje i Twojej nowej kochanki!-Zawołałam, po czym wypiłam swój trunek do dna.
-O czym Ty mówisz?-Tande spytał zaskoczony. Aż się zaśmiałam.
-Nie udawaj, że nie wiesz! O Tobie i Shadow!
-Z Shadow nic mnie nie łączy!-Zrobił groźną minę.
-Tak? To ciekawe, że dopiero co widziałam Was obściskujących się w kuchni!
-Nie całowałem się z nią! Ona chciała, ale ja nie!
-Wiesz co, mógłbyś chociaż nie kłamać!  Przecież to widziałam! Najpierw gadasz, jaki to jesteś zakochany, że mnie nie skrzywdzisz. A teraz wywijasz taki numer! A ja Ci już uwierzyłam, chciałam Ci dzisiaj o tym powiedzieć, wiesz?! Lecz Ty masz mnie za zwykłą szmatę!-Już nie umiałam powstrzymać emocji, z moich oczu płynęły łzy. Na szczęście byliśmy w miarę cicho. Po co reszcie psuć imprezę? Po tych słowach nawet nie czekałam na tłumaczenie Daniela. Pożegnałam się z Tomem, po czym wybiegłam z mieszkania. Tande poleciał zaraz za mną. Ciągle coś krzyczał, ale nie chciałam go słuchać. Pod blokiem był postój taksówek, więc jak najszybciej wskoczyłam do jednej.
-Jedź!-Krzyknęłam do kierowcy. Na szczęście Daniel nie zdąrzył do niej dobiec.

_____

Siemka :D
Hahaha od razu mówię, że Victoria nic mi nie zrobiła :D  nie może mieć prostego życia, chociaż nieraz je sobie sama utrudnia :D
A jak się podobał rodział?