czwartek, 13 października 2016

ROZDZIAŁ XVII

Przez chwilę nie mogłam się na niczym skupić. Było całkiem ciemno, ale póki co mi to nie przeszkadzało. Do czasu. Wtedy usłyszałam jakieś pikanie. Zaciekawiło mnie to, więc postanowiłam otworzyć oczy i sprawdzić co to. Okazało się to dosyć trudne. Jednak wolnym ruchem mi się to udało. Mojemu wzrokowi ukazał się niebieski sufit. Na swoich ustach i nosie poczułam coś w rodzaju maski. W głowie i w okolicach żeber pojawił się narastający ból. Leżałam na łóżku, a obok mnie stało pełno aparatur, które wydawały ten specyficzny dźwięk. Jednak wszystko wydawało się niezbyt wyraźne, jakby za mgłą.
-Victoria, nareszcie córciu!-Dopiero wtedy zauważyłam jakąś postać. Ona też nie była ostra, więc musiałam się jej przyjrzeć. Okazało się, że to ciocia Tande.
-Gdzie jestem?-Spytałam słabym głosem. Wolnym ruchem dotknęłam głowy.  Miałam ją zabandażowaną i zaczynała coraz bardziej boleć.
-W szpitalu. Poczekaj kochanie, zawołam lekarza aby dał Ci coś przeciwbólowego.
Przełknęłam ślinę. Racja, leki coraz bardziej by się przydały. Próbowałam sobie przypomnieć jak doszło do tego, że się tutaj znalazłam. Jednak w tej chwili wróciła ciocia z lekarzem i pielęgniarką. Ta ostatnia przetarła miejsce na moim ramieniu, po czym, wbiła mi tam zastrzyk.
-Dzień dobry. Jestem doktor Lars Benglis, chirurg. Nareszcie się pani obudziła.-Uśmiechnął się do mnie brunet.
-Długo spałam?-Spytałam cichym głosem.
-Trzy dni. Ma pani złamane lewe żebro. Dodatkowo stłuczenie mózgu spowodowało nadciśnienie śródczaszkowe. Dlatego pani była w śpiączce. Ale skoro pani się obudziła to oznacza, że najgorsze mamy za sobą. Jak się pani czuje?
-Proszę mi mówić po imieniu, jestem Victoria.-Wkurzył mnie tym nadużyciem słowa "pani".-Wszystko mnie boli. I chyba gorzej widzę.
Po tym, co powiedziałam, lekarz sięgnął po małą latareczkę, którą zaświecił mi najpierw w jedno oko, potem w drugie.
-Przyślę okulistę. Ale wydaje mi się, że to przez te nadciśnienie. Leczymy panią farmakologicznie, za jakiś czas powinno to ustąpić. Teraz dostała pani morfinę, jakby coś się działo proszę dzwonić.
Wtedy lekarz odszedł, a ja zostałam sama z mamą Daniela.
-Ciociu, co się stało?-Bardzo ostrożnie przeniosłam na nią wzrok. Leki po mału zaczynały działać.
-Ktoś Cię napadł. Chyba chciał Cię zgwałcić...-Urwała na moment. Zgwałcić?! Nic nie rozumiałam. Ale nie zamierzałam jej przerywać.
-To było koło tej siłowni, gdzie chodzicie razem z Danielem. Właśnie Daniel i Phillip zauważyli, jak się szarpałaś z jakimś mężczyzną. A raczej... on był zbyt silny. Kiedy chłopcy krzyknęli, ten rzucił Tobą w bok, akurat były tam dwa duże kamienie. Uderzyłaś głową i klatką piersiową... lekarze mówili, że miałaś dużo szczęścia. Podobno upadłaś z taką siłą, że mogło dojść do pęknięcia czaszki...-W tej chwili urwała. A ja musiałam przetrawić wszystkie informacje. Próba gwałtu, złamania... To się nie mieściło w głowie...
-Nic kompletnie nie pamiętam...-Wymamrotałam.
-Spokojnie dziecino. Teraz musisz dużo odpoczywać...-Ciocia pogładziła mnie po lewym policzku. Prawy miałam zaklejony...
-Właśnie, a gdzie jest Daniel?-Spytałam. Ciocia spuściła wzrok i chwilę milczała. Jednak zaraz spojrzała na mnie uśmiechnięta.
-Trener nagle im zorganizował obóz w Austrii. Koniec LGP, niedługo zima.
-Nagle? Stoeckl nigdy nic nie robił na ostatnią chwilę...-Zdziwiłam się.
-Postanowił zmienić taktykę w treningach. Skok jest szybki, więc postanowił im urozmaicić przygotowania. Daniel bardzo chciał być z Tobą, ale niestety musiał jechać...-Mówiła jakoś dziwnie. Cała ta historia była jakaś dzika, ale kto tam zna trenera?
-Rozumiem... Ma może ciocia mój telefon? Tamten się zniszczył, ale Daniel dał mi swój stary.
-Tak, proszę.-Chwilę później wybierałam już numer skoczka. Usłyszałam jedynie jego głos jako automatyczna sekretarka.
-Ma wyłączony...-Powiedziałam ze smutkiem.
-Pewnie trenują.-Odpowiedziała szybko ciocia. Tak się składa, że byłam bardzo wykończona i 5min później już spałam. Następne 2dni były bardzo dziwne. Przychodziła do mnie ciocia, Celina i Johann. Jednak nie miałam żadnego kontaktu z Danielem... To nie było w jego stylu. Wszyscy mi tłumaczyli, że ma nawał obowiązków i nie ma czasu. Ale ja go zbyt dobrze znałam, za nic by mnie aż tak nie zostawił. Zaczynałam się bardzo bać o niego, kompletnie nie dałam rady spać, a sen i brak stresu były mi niezbędne do regeneracji. Najbardziej bolało mnie to, że nikt nie chciał mi powiedzieć prawdy. Widziałam, jak się kręcą w swoich wypowiedziach, nie byłam aż taka głupia.
-Johann, a właściwie czemu i Ty nie pojechałeś na ten obóz?-Spytałam skoczka 3dni po moim wybudzeniu, kiedy przyszedł ze swoją dziewczyną.
-Wiesz, lepiej skakałem w lecie od chłopaków, więc Stoeckl dał mi wolne.-Powiedział ostrożnie.
-Cholera jasna przestańcie wreszcie kręcić! Pogarsza mi się, bo się denerwuje a nikt nie chce wyznać mi prawdy!-Patrzyłam na nich z wyrzutem.
-Nikt Cię Vicky nie okłamuje...
-Oh, daruj sobie!-Przerwałam Forfangowi.-Zaraz sam uwierzysz w te brednie, że Daniel by mnie tak zbywał. Doskonale wiesz, że dzwonił by co 5 minut!
Po chwili zapadła cisza. Johann i Celina spojrzali na siebie wymownie. Skoczek pokiwał do niej twierdząco, po czym schował twarz w dłonie.
-Powiedz jej. Victoria ma rację. I ma prawo wiedzieć.-Wymamrotał. Wtedy przeniosłam wzrok na przyjaciółkę. Celina zacisnęła powieki i spuściła głowę do dołu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz