czwartek, 11 sierpnia 2016

ROZDZIAŁ V

Obudził mnie lekki ból głowy. Na szczęście w sumie to nigdy nie miewałam kaca, tak samo było i tym razem. "Szybko tabletka i będę jak nowa"-pomyślałam. Jednak nie było tak łatwo wstać z łóżka. Delikatnie usiadłam na nim i rozejrzałam się dookoła. Po weselu nocowaliśmy w mieszkaniu Johanna i Celiny, bo do nich było najbliżej. Zerknęłam obok siebie, Koło mnie jeszcze smacznie spał Daniel. Na materacu praktycznie nadzy leżeli Johann i Celina. Aż boję się pomyśleć, co robili gdy  byliśmy w krainie Morfeusza. Jednak byli gościnni i użyczyli nam własne łóżko. Powoli udało mi się wstać do szafki z lekami i sięgnąć po tabletkę przeciwbólową. Gdy otwierałam butelkę z wodą usłyszałam czyjeś delikatne kroki
-Coo, kacyk męczy?-Szeptała Celina
-Niee, lekko boli głowa, ale tak poza tym to nic mi nie jest.-Odpowiedziałam również po cichu.-A Ty jak tam?
-Chyba tak samo jak Ty.. Podaj mi tabletkę-poprosiła.-Chcesz coś jeść?
-Oh, w życiu! Na weselu nażarłam się jak świnia-zaśmiałam się.-Nic mi się kompletnie nie chce
-Nic mi nawet nie mów!-Wywróciła oczami.-Ale powinnyśmy się przejść
-Ty chyba sobie żartujesz... Nigdzie nie idę!!!-Niechcący powiedziałam głośniej.
-Ciii, niech lepiej się wyśpią.-Celina pokazała palcem na naszych śpiochów.-Temu właśnie lepiej chodźmy. A po imprezie najlepiej się przewietrzyć, dobrze nam to zrobi. Wrócimy i będziemy jak nowo narodzone.
-Hmmm... No dobra, masz rację-zawtórowałam jej.-Niech panowie się wyśpią, a my skoczymy do pobliskiego parku.
Jak najszybciej się dało ubrałyśmy się i wyszłyśmy. Co prawda, nie wyglądałyśmy zbyt wyjściowo, ale jakoś nie zwracałyśmy na to uwagi. Jakieś tam ubranie, kurtka i ciemne okulary sprawdziły się idealnie. Park był bardzo blisko mieszkania. Już od samego początku było czuć zapach przyrody i śpiew ptaków. W sam raz na spacer po imprezce heh. Jednak nie umiałam się skupić na zaletach natury.
-Nad czym się tak zastanawiasz?-Wyrwała mnie z zadumy Celina.
-O tym wszystkim co było na weselu...-odpowiedziałam nadal w myślach.
-Tak myślałam, że o tym. Sama nie mogę w to nie wierzyć-odparła Celina, a ja znowu na chwilę wróciłam do zeszłej nocy ...

Dosyć dziwnie się czułam po tych oczepinach. W końcu całowałam się ze swoim najlepszym przyjacielem. To nie było normalne. Jednak obydwoje zachowywaliśmy się tak, jakby nic się między nami nie wydarzyło. I dobrze, w końcu na stopie przyjacielskiej nic nie ma się dziać innego. Nadal tańczyliśmy i się wygłupialiśmy jak każdy na tym weselu. Później się zaczęliśmy nawet z tego śmiać. Po jakimś czasie panowie wyszli sobie na papieroska, a ja z Celiną zostałyśmy przy stoliku. Oczywiście, musiałyśmy obgadać każdego faceta, jaki znalazł się na sali. W końcu taka rola kobiet. Nawet jeden próbował coś do mnie zagadywać, jednak jakoś nie byłam nim specjalnie zainteresowana, więc bardzo szybko go spławiłam. Celina mnie za to skarciła, ponieważ był dosyć przystojny, ale jakoś mimo wszystko nie byłam zainteresowana. Gdy większość panów już przyszła, same zachciałyśmy zapalić, więc szybko wyszłyśmy na zewnątrz. Pod salą stało sporo osób , więc poszłyśmy w miejsce, gdzie za bardzo nikogo nie było. Zanim jednak sięgnęłyśmy po paczkę z papierosami usłyszałyśmy znane nam głosy. Po cichu przysunęłyśmy się do ściany i zaczęłyśmy nasłuchiwać.
-Rosanna, już dawno skończyliśmy ten temat. O co Ci teraz chodzi?-Usłyszałyśmy zirytowany głos Daniela.
-Po prostu... W życiu nie chcę, aby to wypłynęło, ale boli mnie oszukiwanie Phillipa-odrzekła płaczliwie dziewczyna Sjoena.
-Jakie oszukiwanie? Jak to się wszystko między nami zdarzyło to jeszcze z nim nie byłaś.
-PRAWIE byliśmy już razem! A ja go zdradziłam...Czuję się z tym podle-zza rogu zauważyłyśmy, że chowa twarz w dłonie
-Przespaliśmy się ze sobą raz. Dla mnie to nie miało znaczenia, wiesz że tego obydwoje nie chcieliśmy, ale stało się. Trochę wypiliśmy, obydwoje mieliśmy trochę problemów. Też mówiłaś, że to nic dla Ciebie nie znaczyło..
-Bo nie znaczyło, kompletnie nie znaczyło!-Rosanna próbowała krzyczeć szeptem.-Alee....
Słuchałyśmy tego z niedowierzaniem. Jak oni mogli?! Jak.. jak on mógł. Nie miałam ochoty słuchać dalszej części tej rozmowy, więc jak najszybciej uciekłam do środka i wbiegłam do łazienki..

-Victoria, przejmujesz się tym jakbyś była o niego zazdrosna. Przecież mówiłam Ci, że Daniel to swojego typu casanova-wyrwała mnie z zamysłu Celina.
-Ja? Zazdrosna? W życiu! Jesteśmy przyjaciółmi, a ten pocałunek nic nie znaczył, to była zabawa-odrzekłam nadal jednak będąc w lekkiej zadumie.-Ale nie jest miło tak na własnej skórze zauważyć, że Twój najbliższy przyjaciel to świnia!! Najpierw ta kuzynka Rune, teraz dziewczyna JEGO KUMPLA!
-Z tym się zgodzę.. Tyle, że ich było jeszcze parę.-Na te słowa Celiny spojrzałam na nią zszokowana.-Ale nie przejmuj się tym. Wobec Ciebie jest w porządku, znasz go lepiej niż my wszyscy, niż te wszystkie panienki. Może po Twoim wyjeździe po prostu się trochę zagubił? Jakoś odkąd wróciłaś z tego co wiem nie miał żadnej "przygody". Jeśli naprawdę jesteście przyjaciółmi, to udaj, że nie słyszałaś tej rozmowy, ale jeśli coś wywinie nowego to go skarć. Ty go umiesz ułożyć.
-Masz rację... Muszę udawać, że wszystko jest ok..-te ostatnie słowa długo powtarzałam w swojej głowie. Musiałam ich się nauczyć na pamięć...
-Ale... Czy to na pewno jest dla Ciebie przyjaciel?-Spytała chwilę później.
-Jak to? No tak, to mój przyjaciel!-Byłam zdziwiona jej pytaniem.
-Nie zachowujesz się ostatnio, jakby był Twoim przyjacielem, a kimś więcej. On w sumie też...-Celina aż przystanęła i spojrzała mi w oczy.
-Cel, idź do okulisty!-Byłam w szoku.-To jest mój przyjaciel. A nawet w sumie taki przyszywany brat. Wtedy to chyba normalne, że się troszczysz bardziej o niego, niż o siebie.

Moje wyjaśnienia najprawdopodobniej chyba nie wystarczyły Celinie, ale nie chciała drążyć tematu, uścisnęła mnie i szepnęła "To dobrze, jak tak". Sama nie miałam ochoty o tym rozmawiać. Akurat już zbliżyłyśmy się do mieszkania. Od drzwi było słychać, że chłopacy już nie śpią. I chyba mają kaca
-Ooo, a Wy gdzie byłyście?-Spytał ochrypłym głosem Johann.
-Musiałyśmy się przejść. Jak się czujesz kochanie?-Podeszła do niego Celina i czule pocałowała.
-Jak śmierć.-Za Forfanga odpowiedział Daniel.
-Nie trzeba było tyle pić.-Usiadłam obok niego głaskając go po włosach. Daniel położył mi głowę na kolanach.
-Główka boli?-Spytałam przeczesując mu fryzurę. Uroczo wyglądał taki słabiutki.
-Tak troszkę...-Odpowiedział beznamiętnie.
-Zrobię Ci jajka-uśmiechnęłam się
-Jesteś aniołem-Daniel ocknął się i dał mi buziaka w policzek. Jak tu się na niego gniewać?
Poszłam do aneksu kuchennego, wyjęłam patelnię i jajka. Jednak mimo wszystko nadal byłam na niego zła, chociaż nie wiedział o tym, że usłyszałam tamtą rozmowę. Przyprawiając "niechcący" dosypałam ciutkę za dużo pieprzu. Upsss...
-Co Ty robisz?-Usłyszałam za sobą cichy głos rozbawionej Celiny
-Cóż, za złe czyny musi być jakaś kara-wyszczerzyłam do niej zęby, na co się zaśmiała.
Zaniosłam Danielowi jajka z czułym uśmiechem. Aż odwróciłam się do niego tyłem, by nie wybuchnąć sarkastycznym śmiechem. Chwilę później słyszeliśmy, jak Tande biegnie po wodę
-Ile Ty tam pieprzu wwaliłaś?-Spytał łaknąc.
-A coś nie tak?-Udałam zaskoczoną.-Przepraszam, po alkoholu moje kubki smakowe jeszcze nie doszły do siebie, myślałam, że nawet jest go za mało!
-Nie, nie, nie... Trochę za dużo!
-Przepraszam... Wiesz co, zadzwonię do Twojego brata i poproszę, by już po nas przyjechał.-Uśmiechnęłam się niewinnie. To się nazywa "zemsta na ostro". Kac i pieprz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz