czwartek, 25 sierpnia 2016

ROZDZIAŁ VIII

Po zdanej sesji postanowiłam pójść do pracy. Niby miałam pieniądze po babci i z wynajmu dwóch mieszkań, jednak nie chciałam leżeć plackiem na kanapie i oglądać telewizor. Praca w małej knajpce była w sam raz. Ciągły ruch, kontakt z ludźmi. Nawet moja pani psycholog mi to poradziła. Ale na szczęście miałam głównie zmiany poranne, na popołudniowych było dużo więcej pracy. A co za dużo, to niezdrowo!
-Bardzo proszę.-Uśmiechnęłam się do klienta podając mu piwo. Dzisiaj podobno było strasznie gorąco, więc mieliśmy tłumy.
-A dla mnie co pani poda?-Usłyszałam jakiś głos, kiedy już byłam przy barze.
-A co pani by chciała?-Odwróciłam się.-Celina!
Uradowałam się na widok przyjaciółki. Wyglądała już o niebo lepiej. Wyprowadziła się ze wspólnego mieszkania i chwilowo wprowadziła się do mnie. Miałam dużo miejsca i przynajmniej non stop miłe towarzystwo. Johann ciągle starał się zrobić wszystko, aby mu wybaczyła, jak to nazwał, "ten incydent po pijaku". Jednak Cel póki co się nie ugięła. Ale widziałam, ile ją to kosztuje. Na codzień może i nie dawała po sobie nic poznać, uśmiechała się itd., jednak nieraz słyszałam w nocy jej płacz. Forfang strasznie ją zranił, w końcu bardzo mocno go kochała. W sumie to chyba nadal kocha.
-Co tu robisz?-Spytałam ją nalewając sok pomarańczowy.
-Mam dzisiaj wolne, a w domu pustki... Pomyślałam, że wpadnę.. Fajnie tu macie!-Rozglądała się dookoła.
Całe wnętrze było w kolorze bordowym, a wszystkie meble zrobione z ciemnobrązowego drewna, W lokalu było dużo stolików z krzesłami, a w centralnym miejscu stał ogromny bar.
-A nie powiem, podoba mi się!-Uśmiechnęłam się.
-Dobra, dobra. Powiedz mi lepiej, o której kończysz-Spojrzała mi w oczy.
-Za jakąś godzinkę...-Zastanowiłam się.
-Ok! Za godzinę tutaj wbijam i lecimy na zakupy.-Wyszczerzyła zęby.
-Nie mogę... Obiecałam mamie Daniela, że dzisiaj do niej wpadnę...-Zrobiłam smutną minkę.
-Kurde, mam jakiegoś pecha...-Zesmutniała.
-Ale za to mam jutro cały dzień dla Ciebie!!-O mały włos nie wyleciałam zza baru.
-Dobra! To jutro lecimy, shopping time!!!-Prawie wykrzyknęła i pocałowała mnie w policzek. Pomachałam jej na pożegnanie.
-Poproszę lemoniadę!-Powiedział jakimś dziwnym akcentem pan, któqgy przyszedł do baru. Nie powiem, był przystojny.
-Jesteś tu na wakacjach?-Zagadałam go.
-Nie-umiem-norweski-i-angielski-odpowiedział, na co tylko się uśmiechnęłam i odeszłam.
-Poproszę 3drinki sex on the beach.-Zamówiła następna klientka i poprosiła o przyniesienie ich do stolika. Szybko uwinęłam się z robotą, po czym zaczęłam rozglądać się za zamawiającą kobietą. Nigdzie nie mogłam jej znaleźć. Długo jej szukałam, kiedy nagle...
-Aaa!!!-Krzyknęłam czując na sobie zimne napoje. Jakiś typek wlazł prosto na mnie rozlewając świeżo zrobione drinki-Jak pan chodzi!
-Najmocniej przepraszam! Zamyśliłem się i wgl... Victoria?
Wtedy na niego spojrzałam. Średniej wysokości brunet, dobrze zbutowany. Skąś pamiętałam te czekoladowe oczy...
-Rob!-Ucieszyłam się.-Ale niespodzianka! Co Ty tu robisz?
-Przyjechałem odwiedzić mamę... a Ty tu pracujesz? Wgl świetnie wyglądasz!
-Dziękuję. Tak, zaczęłam niedawno..-nie dane mi było dokończyć.
-Przepraszam Cię, ale muszę lecieć. Masz tu mój numer, musimy się zgadać!-Mrugnął do mnie okiem.
Odprowadziłam go wzrokiem aż do samych drzwi. Nie spodziewałam się go tutaj. Przed paroma laty kochałam się w Robie. W sumie to, byliśmy jako taką parą. Nie uprawialiśmy co prawda seksu, ale balowaliśmy na umór. Ile to razy policja nas zgarniała... aż zaśmiałam się pod nosem. Pamiętam te nasze areszty: ja, Rob, Daniel, Weronica... nie byliśmy grzeczni. A teraz? Hm... chyba jestem az za bardzo.

Nie sądziłam, że na dworze jest aż tak gorąco. Cały czas siedziałam w klimatyzowanym pomieszczeniu, jedynie klienci ciągle coś wspominali o pogodzie. Dlatego, gdy tylko wyszłam z pracy, pobiegłam pędem do auta. Od kiedy Norwegia jest tak gorącym krajem?! Globalne ocieplenie było ewidentnie odczuwalne w stolicy kraju. Jadąc przez centrum skręciłam przy znaku prowadzącym do Drammen. Kiedy już byłam poza miastem, mogłam cieszyć oczy pięknem swojej ojczyzny. Nie mogłam się powstrzymać, by nie wjechać w jakąś boczną drogę, wysiąść z auta i na trawie rozkoszować się widokiem wód i klifów. Miałam takie szczęście, że akurat nikogo nie zastałam w takim samym stanie. Czasami miło jest pobyć tak samym... Jednak ktoś nie zdawał sobie sprawy z tego, jak mi w tej chwili dobrze, ponieważ rozdzwonił się mój telefon. Uśmiechnęłam się, gdy na wyświetlaczu ujrzałam dobrze mi znaną blondyneczkę.
-Danny!-Krzyknęłam radośniej.
-Co tam słychać, wariatko?-Nazywał mnie tak, odkąd zabrał mnie na naszą polanę.
-Jest pięknie!-Zaśmiałam się.-Cudownie, pięknie, ładnie pachnie!
-Czego się tam naćpałaś?-Teraz to on się śmiał. Ze mnie.
-Powietrza!-Wtórowałam mu.-Zaraz jadę do Twojej mamy. A co u Ciebie?
-O, nareszcie! Od tygodnia na Ciebie czeka! Bardzo dobrze pojutrze wracamy! Stoeckl chce z nami jeszcze potrenować-I dobrze, pomyślałam. Jakoś tak mi było smuto bez niego...
-Będziemy Ci tam dmuchać pod narty! Wisła się w końcu udała! 2 miejsce w drużynówce, zaraz za Polakami. 10 indywidualnie. Jestem z Ciebie dumna! Nie uwierzysz kogo spotkałam! ROBA!
-Tego Twojego eks?-Spytał zdziwiony.
-Tak! I coś mi uświadomił-Spoważniałam.-Że taka, jaka jestem teraz... to nie jestem ja
-Vicky, takie przejścia, jakie miałaś zmieniają ludzi. I to nawet na lepsze!-Myśłał, że jestem załamana i próbował mnie pocieszyć.
-Nie, nie, NIE! Chcę być znowu sobą, ostrzejszą, żywszą. Koniec z użalaniem się, jestem młoda i jeszcze nie muszę być odpowiedzialna! A tak a propo, główka nie boli?-Szkoda, że nie widział mojej miny.
-Mnie? A po czym?-Spytał zdziwiony.
-Twój szczery przyjaciel Johann wysłał mi wczoraj filmik z imprezy w Gołębiu...-Powiedziałam szyderczym głosem.
-J... jaki filmik?- Jestem pewna, że w tej chwili zbladł.
-Hmm... Pomyślmy... W sumie to parę filmików. Jak po polsku darłeś się "najlepsze, bo narodowe kotlety schabowe", całkiem ładnie mówisz w tym języku
-Ja pierdole...
-O, albo co tam było?-Udałam, że się zastanawiam.-Aaa coś tam, jak zacząłeś tańczyć na rurze razem z Fannemelem, bo chcieliście poczuć się jak tancerki w klubie GoGo... i takie tam
-JA PIERDOLĘ! -Wydarł się w słuchawkę.-Zabiję kiedyś tego Forfanga! Vicky, to nie tak, jak myślisz! Tam nie było żadnych panienek!
-Spokojnie, opanuj się! To było nawet zabawne głupolu! Z Celiną miałyśmy ubaw po pachy!-Zaśmiałam się, ale za chwilę przybrałam poważniejszy ton głosu.-Nawet gdyby były jakieś panienki, to mi nic do tego... Nie musisz mi się tłumaczyć.
W słuchawce przez chwilę zapanowała cisza.
-Nie muszę, ale chcę.-Teraz to Daniel spoważniał, a mi odjęło mowę. Jednak nie wiem czemu, ale się lekko uśmiechnęłam sama do siebie
-Muszę kończyć, Twoja mama na mnie czeka.-Powiedziałam po chwili.-Danny? Mam do Ciebie prośbę.
-Słucham Cię.
-Uważaj na siebie... Martwię się o Ciebie.-Powiedziałam zatroskanym głosem.
-Kompletnie niepotrzebnie. Ale dziękuję, nikt poza mamą się o mnie nie bał.-Odparł ciepłym głosem.
-Potrzebnie, czy niepotrzebnie zawsze będę się martwić-Stwierdziłam, po czym się rozłączyłam.

Resztę drogi do Drammen spędziłam myśląc o przyjacielu. Naprawdę się o niego bałam, skoki to bardzo niebezpieczny sport. Jeden błąd, jeden podmuch wiatiu a wszystko mogło się zdarzyć. Tym bardziej, gdy ktoś ma lęk wysokości! No i nierówno pod sufitem. Ale gdy byliśmy mali zawsze podziwiałam jego odwagę. Dziwiłam się też, czemu wybrał taki sport, skoro się bał. A ja przez to bałam się podwójnie. Jednak jakimś cudem umiał się tak skoncentrować, że przezwyciężał własny lęk. Nauczył się tego. Pamiętam jego pierwszy skok. A raczej... moment, kiedy miał go oddać. Tak się sparaliźował na górze małej skoczni K5, że zszedł z belki. Łącznie miał do niego 3podejścia, za trzecim razem się udało...

Wreszcie dojechałam do miłego mi domu. Ciocię widywałam często, gdy wpadałam do Daniela, ale rzadko do niej samej. Czas to naprawić! Mama Tande poczęstowała mnie obiadem i moją ulubioną szarlotką. Młodszy brat Danny'ego pojechał na trening siłowy, starszy gdzieś ot tak wybył, a siostra poszła na randkę. Jego tata pracował, zatem miałyśmy cały wieczór dla siebie. Usiadłyśmy spokojnie na kanapie i zaczęłyśmy plotkować o czym się dało. A ja miałam wrażenie, jakbym rozmawiała z własną mamą, której bardzo mi brakowało.



______
Hejka😊
Tym razem za bardzo akcja nie poszła do przodu ...
Ale obiecuję, że ten rozdział to jedynie swojego typu "przecinek".
W końcu Daniel jest skoczkiem i czas go wysłać na jakieś LGP 😃
Czekam na komentarze!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz