Był piękny, czerwcowy poranek. Dzisiaj mijały dokładnie trzy miesiące, odkąd zamieszkałam w Oslo. W końcu nasze studia zaczęły się nie od października, a od marca. Niektóre uczelnie zaczynają pierwsze semestry inaczej, i to na całym świecie. Przez moje okno próbowały się przebijać słoneczne promienie, których... chwilowo nie chciałam widzieć! Nowy dzień oznaczał jedno. Pierwszy egzamin w sesji. Koooszmar! Razem z Danielem i Shadow próbowaliśmy się do niej przygotować perfekcyjnie. Jednak najlepiej szła mi nauka samodzielna. Tzn... lepiej. Kiedy wpadała Shadow nasza nauka kończyła się na plotkach, a z Danielem... na wszystkim. A to zwykła rozmowa, a to głupoty. W tym, że to drugie zdecydowanie częściej. A samodzielnie trochę się uczyłam, trochę myślałam "o tym, co było" i "o tym, co będzie". Głupol ze mnie haha. Nie ważne, teraz trzeba było jakoś wstać. Jedna noga.. druga.. oo siedzę już na łóżku. Nie jest źle. Teraz jedno oko, drugie... Dojść do szafy, wziąć ubrania i... i się ubrać. Ale dzisiaj myślałam. Całą noc próbowałam zakuwać. Porażka. Nagle usłyszałam dzwonek telefonu. "Daniel" - wyświetliło mi się zdjęcie przyjaciela. Lekko się uśmiechnęłam
-Co tam, kujonku?-spytałam odbierając telefon zaspanym głosem.
-Kujonku? Chyba o sobie mówisz-zaśmiał się.-Spałaś chociaż troszkę?
-Jakieś dwie godziny...-odpowiedziałam ziewając.
-To tak jak ja. Nie możesz prowadzić w takim stanie. Za pół godziny będę pod Twoim blokiem
-Taaak.-Przeciągnęłam się, jednak dopiero po chwili doszło do mnie, co mi powiedział.-Za jakie pół godziny? Nie wyrobię się! I poradzę sobie!
-Nie, nie, nie. Słoneczko, HALO! Zobacz, która jest godzina! Domyślam się, że dopiero wstałaś z łóżka.
Niech to szlag. miał rację. Zaspałam. Szybko się rozłączyłam i pobiegłam do łazienki. W pół godziny udało mi się umyć włosy, nałożyć podkład, umalować oczy i usta. Aaa no tak. Nie zjadłam śniadania. Ale jak brzmi stare, kobiece powiedzenie, lepiej wyjść głodną, niż nieumalowaną. Szybko nałożyłam czarne szpilki i wybiegłam na zewnątrz. Pod blokiem zauważyłam Daniela opierającego się o swoje autko. Gdy tylko mnie zobaczył, na jego twarzy zagościł uśmiech od ucha do ucha. Nie mogłam nie zrobić tego samego.
-Ty jesteś pewna, że spałaś tylko dwie godziny? Wyglądasz pięknie, pani... magister!-Zaśmiał się przytulając mnie, po czym otworzył mi drzwi do samochodu.
-A dziękuję, dziękuję. Ty też! Powinieneś częściej nosić garnitury-Powiedziałam w pełni szczerze.
-Pomyślę nad tym. Za to Ty... masz to.-Sięgnął do schowka i wyciągnął z niej świeżą kanapkę.-Sądząc po pełnym makijażu i stroju, śniadaniem za bardzo się nie przejmowałaś. Prosto od mojej mamy, która zresztą dopytuje, kiedy ją odwiedzisz!
-Ojej... Jak miło!-Zrobiło mi się ciepło na serduchu, On mnie znał lepiej, niż ja samą siebie.-Podziękuj cioci z całego serca! Obiecuję, że po całej sesji od razu się z nią umówię!
Kanapka była przepyszna, a ja dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że jednak byłam głodna. Zanim dojechaliśmy na uczelnię, byłam już nawet aż za bardzo pełna. Wtedy dopiero zaczęła się nerwówka. Za chwilę miał być egzamin. Przyszliśmy do sali jako jedni z ostatnich. Na szczęście jeszcze mieliśmy chwilę, by powtórzyć najważniejsze zagadnienia. Wkrótce potem do sali wszedł profesor i się zaczęło. Szybkie wyjaśnienie egzaminu, który okazał się testem jednokrotnego wyboru, a nie wielokrotnego jak miało być pierwotnie, a następnie rozdanie go wszystkim.
Kiedy wyszłam z sali Daniel na mnie czekał. W końcu wyszedł trochę szybciej, niż ja.
-Jak Ci poszło?-Spytał.
-Nawet nie pytaj... nie chcę nawet o tym myśleć. Najchętniej napiłabym się jakiejś kawy i w ogóle o tym nie gadała
-Chodź...-Pociągnął mnie za ramię w stronę wyjścia. Jakieś 5 minut później staliśmy w kolejce do Starbucksa.
-Co chcesz?-spytał patrząc na menu.
-Dużą latte karmelową.-Odrzekłam. Już chciałam podejść, by zamówić, jednak mój przyjaciel mnie ubiegł i zamówił dwa razy to samo.
-Daniel, ja chciałam za siebie zapłacić!-Skarciłam go odchodząc od kasy.
-Marquez, nie pyskuj! Powinnaś się cieszyć, że nie dałem Ci wydać pieniążków!-Jak on mnie denerwował.
-Tak, mój portfel i wgl konto są Ci bardzo wdzięczne.-Odpowiedziałam sarkastycznie.-W sumie, czemu zamówiłeś to na wynos?
-A tak po prostu... Wszystkiego się dowiesz na miejscu-Był bardzo tajemniczy.
"Wszystkiego się dowiesz na miejscu?" Ciągle mi to brzęczało w uszach. Co ten nieobliczalny człowiek planował? Czy mam się bać? Najgorsze, że przez całą drogę nie chciał niczego mi powiedzieć, wgl jakoś tak milczał. Zaczynałam podejrzewać, że ta jego głupota już wgl mu uderzyła do głowy. Był jakiś taki tajemniczy. Dojechaliśmy do miejscowości, w której mieszkał Daniel. Co on kombinował? Przez chwilę pomyślałam, że zabiera mnie po prostu do siebie do domu. Jednak Tande skręcił gdzieś w jakąś leśną drogę. Chwilę później zatrzymał auto i powiedział, że jesteśmy na miejscu.
-Czy ty chcesz mnie wykorzystać? I uprowadzić?-Spytałam go, kiedy mnie prowadził za rękę.
-Wiem, że o tym marzysz, ale nie tym razem- uśmiechnął się łobuzierko i jeszcze mocniej mnie pociągnął za sobą. Wywróciłam jedynie oczy. Po pewnym czasie wyszliśmy na jakąś polankę. Skąd ja ją kojarzę? Próbowałam sobie przypomnieć, jednak nie przychodziło mi to najlepiej. Daniel najwidoczniej zauważył moją zadumę
-Nie poznajesz tego miejsca?-Spytał po pewnym czasie. W odpowiedzi jedynie pokręciłam głową nie spuszczając go z oczu.
-Przychodziliśmy tutaj jakieś 10 lat temu... Naprawdę nie pamiętasz?-Spojrzał na mnie niecierpliwym wzrokiem.-Fakt, było troszkę inaczej.. Tutaj... tutaj był taki mały domek, pamiętasz?
Przyglądałam mu się, gdy oddalił się, aby pokazać mi tamto miejsce.
-Boże, to naprawdę tutaj?-Aż przyłożyłam dłonie do twarzy. Ile się tutaj wydarzyło
-Nareszcie!-Przybiegł do mnie roześmiany Danny.
-Tak! Hahah pamiętam jak chodziliśmy tutaj bawiąc się w myśliwych! I w ogóle, całe nasze dzieciństwo-Cały czas się przyglądałam temu miejscu. Naszemu miejscu
-Szkoda tylko, że kiedyś Twoim łukowym celem było moje ucho!-Spojrzał na mnie jak zbity pies pokazując wcześniej wspomnianą część ciała.
-Bo Ci się należało! Wkurzyłeś mnie tym swataniem z Noahem! Musiałam Cię jakoś walnąć, ale dłonią byś nie poczuł!-Udałam oburzoną.
-To była dla Ciebie bardzo dobra partia!-Daniel zaczął udawać rozdrażnionego, jednak za chwilę spoważniał.-Ale już teraz by nie była.
-Co masz na myśli?-Spytałam cicho. Danny mierzył mnie chwilę wzrokiem i układał moje włosy a ucho.
-Nic!-Zaczął się śmiać Przez chwilę nastała dosyć niezręczna cisza spowodowana przez Tande, który dziwnie się na mnie patrzył. Nie umiałam tak tkwić, więc musiałam coś wymyślić...
-BEREK!! -Wydarłam się i zaczęłam uciekać ze śmiechem. Daniel przez chwilę był zdezorientowany, nie wiedział kompletnie co przed chwilą zrobiłam. Jednak po paru sekundach zaczął mnie ganiać z bananem na twarzy. Nie było łatwo, w końcu ćwiczyłam, a dookoła było masę drzew, za którymi mogłam się schować. Jednak miałam tego pecha, że to Tande był zawodowym sportowcem i po pewnym czasie mnie złapał.
-Myślałaś, że jesteś taka szybka?-Uśmiechnął się do mnie łobuziersko nie wypuszczając mnie ze swoich ramion.
-No nie wiem nie wiem...-Nie dokończyłam, bo ten gamoń zaczął mnie łaskotać, przez co mój śmiech było słychać chyba wszędzie. Cudem udało mi się od niego wyrwać. Spojrzałam na niego z błyskiem w oku, po czym ponownie od niego uciekłam i zaczęłam tańczyć po całej polanie śpiewając "Mam tę moc". Tym samym znowu zaintrygowałam Daniela swoim zachowaniem, który stał wpatrując się we mnie z niedowierzaniem. Po chwili jednak sam do mnie dołączył i zaprosił mnie do tańca. Próbował udawać profesjonalnego tancerza tango, jednak wychodziło to komicznie. Przez niego znowu śmiałam się w niebogłosy.
-Wiesz, że jesteś kompletną wariatką?-wyszczerzył zęby ciągle się we mnie wpatrując.
-To źle? -Uniosłam brew i spuściłam oczy. -To dzięki Tobie dochodzę po mału do siebie.
Jednak Danny nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ nasze wygłupy przerwał dźwięk mojego telefonu.
-Hej Cel, co tam?-Spytałam odbierając.-A akurat jestem z Danielem, a co się stało?
Po głosie mojej przyjaciółki poznałam, że coś jest nie tak. Tak jakby... płakała?
-Coś się stało?-Powiedział Danny po tym, jak się rozłączyłam.
-Właśnie nie wiem.. Ale zawieź mnie proszę do Celiny-Poprosiłam przyjaciela.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz